Takie zdarzenia zawsze budzą kontrowersje. Od razu pojawia się także pytanie, czy sprawczyni zdarzenia miała jakichś życzliwych znajomych w służbach mundurowych?
Tego nie wiemy, ale pewnym jest, że porysowanie auta i odjechanie z miejsca zdarzenia to poważne wykroczenie, które powinno być surowo karane. W tym przypadku nie ma wątpliwości, co do wskazania winnego.
Niemniej jednak to nie wystarczyło, by kara była odpowiednia. Z tego, co wynika z opisu, sprawczyni otrzymała pouczenie. Brzmi to wręcz absurdalnie w tych okolicznościach. Czy gdyby doszło do uszkodzenia pojazdu policjanta, prokuratora lub sędziego, też można byłoby liczyć na taką życzliwość ze strony funkcjonariuszy? Nie wiemy, ale się domyślamy…
Porysowanie auta i odjechanie – szczęście tylko częściowe
Na nagraniu widać, że kobieta zahaczyła swoim SUV-em o starego Passata, czym doprowadziła do uszkodzenia zderzaka i wybicia reflektora. Po chwili zatrzymała się w innym miejscu, by coś sprawdzić w bagażniku.
>Stłuczka parkingowa jako efekt domina. „Klakson za klaksonem” (wideo)
Być może funkcjonariusze uznali, że kierująca nie poczuła uderzenia i nie była świadoma, że doprowadziła do otarcia. To mogły być rzeczywiście czynniki łagodzące. Część internautów mówi także o tym, że na terenie prywatnym mogłaby uniknąć mandatu. Otóż, nie do końca. Po pierwsze, parking prywatny powinien być oznaczony. Po drugie, obowiązują na nim określone zasady. Po trzecie, mandat w takich sytuacjach też przysługuje.
Niestety, ściganie za zniszczenie czyjegoś mienia w takim przypadku musi poprzedzać żądanie pokrzywdzonego. Nie można wykluczyć więc sprawy cywilnej. Kierująca nie uniknie jednak innej formy kary – ze strony ubezpieczyciela, który na pewno zabierze zniżki, a na dodatek może żądać odszkodowania za ucieczkę z miejsca zdarzenia. Krótko mówiąc, porysowanie auta i odjechanie to bardzo zły pomysł.
Gdyby zarysowane auto było własnością sędziego, policjanta, urzędnika miejskiego, itd to praktycznie pewnie na sto procent że osoba która zarysowała auto zostałaby zniszczona w sądzie, nagle pojawiły by się automatyczne sprawy karne z urzędu. No ale że to jakiś przypadkowy człowiek to „bujaj się frajerze, nic się nie stało”