Sytuacja amerykańskiego kierowcy nie była wesoła. Do tej pory zamykał stawkę – nawet wtedy, gdy Williams robił postępy. Wypadał także słabo na tle Alexa Albona.
Sargeant tłumaczył się pewnymi nierównościami dotyczącymi przygotowań bolidów. I ma to sens – wystarczy przypomnieć sobie sytuację Roberta Kubicy w tym samym zespole (choć prowadzonym przez innego szefa) kilka lat temu. To jednak nie usprawiedliwia prostych błędów i kosztownych kolizji.
Ostatni „dzwon” podczas treningu do Grand Prix Holandii przelał czarę goryczy. Amerykanin wiedział, że to jego wina, dlatego nie szukał mocnych usprawiedliwień. James Vowles uznał, że już najwyższy czas wprowadzić istotną zmianę personalną.
Sargeant poza stawką
Nawet po wyścigu w Holandii, który raczej nie wniósł niczego nowego, Sargeant był pewny, że utrzyma swoje miejsce. Historia pokazuje jednak, że Formuła 1 potrafi być brutalna i nie przejmuje się ewentualnymi kłopotami wizerunkowymi poszczególnych osób.
I tak też będzie z Loganem. Podejrzewamy, że był lepszy, niż sugerowały to jego wyniki, ale nie na tyle, by móc go bronić. Nie przez przypadek znalazł się w F1 – a to już jest ogromny wyróżnik. Podejrzewamy jednak, że nie dostanie oferty od któregokolwiek z konkurencyjnych zespołów.
Szef Williamsa prowadził podobno rozmowy z różnymi kierowcami, którzy mogliby zastąpić Amerykanina. W grze byli Lawson, Antonelli i Schumacher. Wybór okazał się zupełnie inny. Żadne z nazwisk nie otrzymało tej intratnej „fuchy”.
Pamiętajmy, że jesteśmy mniej więcej w połowie sezonu, dlatego jest jeszcze czas żeby się wykazać. I tę szansę otrzymał Franco Colapinto. Któż to taki? Niewielu w ogóle wie o jego istnieniu. To Argentyńczyk, który jest juniorem Williamsa.
Świetnie, że Vowles dał możliwość pokazania się młodemu talentowi. 21-latek startuje w Formule 2 i ma za sobą tylko jeden trening w Williamsie, który odbył się przed Grand Prix Wielkiej Brytanii. Z pewnością czeka go duże wyzwanie.
Williams ma nadzieję, że Colapinto pozwoli walczyć ekipie o punkty. Podejrzewamy, że już musiał wykazać się prędkością w symulatorach. Pierwszy poważny test nadejdzie już w tym tygodniu – na torze Monza. Pozostaje trzymać kciuki!