Remonty drogowe wymagają cierpliwości i spokoju. W niektórych miejscach wymuszają ruch wahadłowy, który dodatkowo ogranicza płynność przejazdu.
Trzeba jednak swoje wyczekać, by kiedyś było lepiej. Oto historia, która jasno pokazuje, co się dzieje, gdy samochody z przeciwnych kierunków zaczynają jechać po jednym pasie. Jak można się domyślać, nic dobrego.
Nagranie pochodzi z samochodu świadka, który wjechał za sygnalizator, gdy jeszcze świeciło się zielone. Nie powinien więc spotkać się z żadnym uczestnikiem ruchu jadącym w przeciwną stronę. Tyle teoria.
Rzeczywistość pokazała, że może dojść do takiej sytuacji. Gdzie szukać jej powodu? Jak już wspomnieliśmy, autor materiału miał zielone światło, dlatego nie złamał przepisu. Czyżby kierowcy nadjeżdżający z drugiej strony wykazali się niecierpliwością.
>Ruch wahadłowy i sygnalizacja świetlna. To nie był zlot daltonistów (wideo)
Jest takie prawdopodobieństwo. To jednak nie jedyna hipoteza. Nie można wykluczyć również złej synchronizacji sygnalizacji świetlnej. Być może drogowcy źle obliczyli czas przejazdu po nierównej nawierzchni, co wywołało zator. To też jest możliwe.
W takich okolicznościach bardzo trudno rozładować korek. Samochody z obu stron nadjeżdżają cały czas, dlatego sytuacja staje się coraz gorsza z minuty na minutę. Konieczne jest wycofanie jednej ze stron, co nierzadko wymaga osoby kierującej ruchem. Krótko mówiąc, lepiej unikać takich sytuacji, bo można utknąć na wiele godzin.