w

Renault Vel Satis 3.5 V6 (2002-2009)

Renault na rynku wtórnym ma się całkiem dobrze. Kiepska opinia dotycząca trwałości modeli Megane i Laguna drugich generacji sprawia, iż za dużo mniejsze pieniądze niż w przypadku konkurencji można zakupić zadbane auto. I właśnie dzięki temu zainteresowanie używanymi autami francuskiego producenta jest w naszym kraju bardzo duże. Dziś zaprezentujemy jednak model niszowy, który miał utrzeć nosa niemieckim przedstawicielom klasy średniej wyższej. Okazało się jednak, że jest to misja samobójcza. Zapraszamy na rentgen Renault Vel Satis 3.5 V6.

 

Okręt flagowy Renault był produkowany w latach 2002-2009 i do dziś jego projekt wzbudza spore kontrowersje. Sylwetka przypomina nieco Megane drugiej generacji, tyle że w rozmiarze XXL. To jedna z głównych przyczyn kiepskiej sprzedaży tego auta. Klienci w segmencie E oczekują spójnej sylwetki oraz klasycznej elegancji, czego dowodem są takie samochody jak Audi A6 lub BMW Serii 5. Warto dodać, iż Vel Satis został opakowany w pięciodrzwiowe nadwozie ? to dość niecodzienne rozwiązanie. Uroda jest rzeczą gustu, jednakże nie da się ukryć, iż ten ?wynalazek? do dziś zwraca na siebie uwagę.

Wnętrze ?Francuza? jest równie wysmakowane stylistycznie, co karoseria. Ciekawie zaprojektowana deska rozdzielcza została wykonana z materiałów dobrej jakości. Trzeba przyzwyczaić się jedynie do nietypowo rozmieszczonych przycisków na konsoli środkowej. Przednie fotele są naprawdę świetne. W tej dziedzinie Vel Satis nie ma się czego wstydzić. Nawet dalekie podróże nie są w stanie zmęczyć kręgosłupa kierowcy. Na tylnej kanapie jest dużo miejsca na każdą część ciała dzięki wysoko poprowadzonej linii dachu i sporemu rozstawowi osi. Tak naprawdę podróż w komplecie nie będzie tu żadnym kompromisem. Warto również wspomnieć o bagażniku. Tylna szyba, która unosi się razem z klapą, znacznie zwiększa praktyczność. Przestrzeń załadunkowa nie imponuje, ale 450 litrów powinna wystarczyć większości z nas.

 

Lata rynkowej weryfikacji dały odpowiedź na jaki wariant najlepiej się zdecydować. Okazuje się, że w przypadku Vel Satisa najbezpieczniej jest postawić na 3,5 litrową jednostkę benzynową o mocy 241 KM. Oczywiście w ?automacie? (dostępny 5-biegowy), gdyż w tej klasie inaczej być nie może. No cóż, portfele potencjalnych nabywców zaczęły się już bać. W kwestii zużycia paliwa rzeczywiście nie jest ekonomicznie ? w mieście auto potrafi spalić 17 litrów, a w cyklu mieszanym można osiągnąć ?jedyne? 13 litrów? Dynamika tego modelu nie budzi jednak zastrzeżeń ? sprint do setki trwa 8,3 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi pokaźne 235 km/h ? całkiem nieźle, jak na ważący 1720 kg pojazd.

 

Francuski przedstawiciel segmentu E jak pełnomorska łódź żaglowa. Podczas dynamicznej jazdy, nadwozie lubi przechylać się na boki bardzo wyraźnie, wywołując prawdziwą chorobę morską. Układ kierowniczy również nie należy do wzorów w swojej klasie i brakuje mu nieco precyzji. Nie można jednak narzekać na komfort. Zawieszenie świetnie tłumi nierówności zachowując w kabinie głuchą ciszę. Warto dodać, iż Vel Satis najlepiej sprawdzi się w roli długodystansowca, gdyż jego gabaryty i spory apetyt nie sprzyjają jeździe na krótkich, miejskich odcinkach.

 

W kwestii trwałości, ta wersja silnikowa okazuje się rozsądną propozycją. Jej największym problemem okazują się być przepalenia uszczelki przy głowicy oraz wycieki, które są przeważnie bardzo niewielkie. Zawieszenie ma opinię trwałego, ale na naszych drogach wszystko w końcu się poddaje ? w przypadku tego modelu są to sworznie wahaczy. Najbardziej irytująca bywa jednak elektronika. Najczęściej szwankują czujniki deszczu i system ?Hands Free?, który bardziej przeszkadza niż pomaga. Kolejną bolączką jest elektryczny hamulec postojowy, który potrafi odmówić posłuszeństwa w najmniej oczekiwanym momencie. Na szczęście wszystkie te usterki da się zlikwidować dość tanim kosztem. Wiele zamienników i podzespołów z innych modeli umożliwia zaoszczędzenie paru złotych.

 

Czy Renault Vel Satis 3,5 V6 jest samochodem godnym zainteresowania? Niewątpliwie tak. Trzeba jednak liczyć się ze sporym spalaniem i kapryśną elektroniką. Jeśli jednak ktoś serwisuje ten model u ?znawcy tematu?, nie powinien mieć kłopotów z eksploatacją. Paradoksalnie dodatkową zaletą jest bardzo duża utrata wartości, której największy spadek ten model ma już za sobą. Dzięki temu egzemplarze z 2004 roku można mieć już za około 18 tysięcy złotych. To praktycznie połowa tego, co trzeba wydać na niemiecką konkurencję.

 

Autor: Wojciech Krzemiński
Zdjęcia: Renault

 

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

?ATLANTYDA; STO TYSIĘCY PATYKÓW? ? niezwykłe fotografie w Galerii Katowice

iPad z większą pojemnością!