Dopiero co napisaliśmy o łamaniu przepisów ruchu drogowego, którego dopuścili się funkcjonariusze w oznakowanym radiowozie, a już mamy kolejną kontrowersyjną sytuację z udziałem mundurowych.
W takich przypadkach raczej trudno zachować jakiekolwiek zaufanie do służb, które mają dbać o bezpieczeństwo społeczeństwa. To kontrowersyjne zachowanie policji w nieoznakowanym radiowozie w ogóle nie powinno mieć miejsca. Ale po kolei.
Zaczęło się od nietypowego zachowania kierowcy Opla Insignii, który zaczął hamować praktycznie do zera na pustej ulicy. Nikt przed nim nie jechał. Nie było również żadnego innego zagrożenia. Nagrywający postanowił więc zatrąbić.
Policyjna niespodzianka
Z niemieckiego auta wyszedł funkcjonariusz i podszedł do szyby nagrywającego. Warto dodać, że początkowo stanął na jezdni i zablokował ruch, co raczej nie było rozsądne. Chwilę później zaczęła się dyskusja na temat tego, kto postąpił słusznie.
Mundurowi twierdzili, że nie hamowali gwałtownie, co było ich fundamentalnym argumentem. Dodali też, że „prowadzili czynności”. Przypomnijmy, że w nieoznakowanym radiowozie bez jakichkolwiek sygnałów. Prawda jest taka, że w tym przypadku nie mogli zasłaniać się żadnymi czynnościami operacyjnymi w kontekście ruchu drogowego, skoro nie korzystali z pojazdu uprzywilejowanego.
O przebiegu kontroli raczej nie będziemy dyskutować, bo każdy wie, jak ona powinna wyglądać – na pewno nie w ten sposób. Skończyło się na dyskusji. Gdyby mundurowi chcieli pozostać „incognito”, to zjechaliby na chodnik albo w inny sposób udrożniliby przejazd. „Klakson” okazał się jednak przesadnie prowokacyjny. No cóż, to nie jest pierwsze i z pewnością nie ostatnie kontrowersyjne zachowanie policji.