Ronda należą do najbezpieczniejszych „łączników” ulic. Są znacznie lepsze od klasycznych skrzyżowań ze względu na ruch okrężny, który może eliminować zagrożenie z kilku kierunków.
To jednak nie oznacza, że mówimy o miejscu pozbawionym jakiegokolwiek ryzyka kolizji. Nic bardziej mylnego. Ma to głównie związek z nieostrożną jazdą uczestników ruchu. To raciborskie rondo i jeden z ostatnich wieczorów to tego znakomity dowód.
Zaczęło się od typowego wymuszenie pierwszeństwa. Użytkownik auta osobowego wjechał na rondo w momencie, gdy zbliżał się inny kierowca. Tym samym znalazł się na kursie kolizyjnym. Prawidłowo jadący uczestnik ruchu próbował hamować, ale to nie przyniosło w pełni satysfakcjonującego rezultatu – doszło do kolizji.
Nie wiemy, czy pojazd rzeczywiście został na tyle uszkodzony, że nie dało się go przemieścić. Być może nie odpalał, ale można było go zwyczajnie przepchnąć udrażniając ruch na rondzie. Ten trójkąt kawałek przed zderzakiem chyba nie za wiele dał.
Na tym nie koniec wydarzeń z tego samego wieczoru. W pewnej chwili na rondo wjechał kierowca zawodowy. Prowadząc wielotonowy zestaw, skręcił w lewo – bezpośrednio. Tym samym pokonywał rondo jadąc pod prąd.
Na jego nieszczęście, zrobił to na oczach policjantów w oznakowanym radiowozie. Funkcjonariusze nie mieli wyjścia i podjęli się interwencji. Osoba prowadząca TIR-a otrzymała mandat za swoje wykroczenie.
Jaki płyną z tego wnioski? Choćby nie wiadomo jak starali się projektanci, użytkownicy pojazdów zawsze będą kluczowym elementem wpływającym na bezpieczeństwo lub niebezpieczeństwo.
Nawet doskonałe rondo nie daje pełnego bezpieczeństwa, bo uczestnicy ruchu nie zawsze postępują zgodnie z przepisami i rozsądkiem. Możemy jedynie nagłaśniać takie historie i starać się wpłynąć na świadomość.