Posiadanie sportowego samochodu to przywilej, ale też duża odpowiedzialność. Niestety, nie wszyscy właściciele takich maszyn to rozumieją.
Szpanerski wygląd, duża moc, piękny dźwięk silnika – i jak tu nie wcisnąć gazu do dechy? Można też zrobić kilka popisowych bączków albo spalić gumę pod remizą, w której akurat odbywa się dyskoteka. Wiemy, brzmi to kuriozalnie, ale do takich zdarzeń dochodzi stosunkowo często.
Brawura silniejsza, niż rozsądek
Ta historia jest idealnym przykładem. Posiadacz czarnego Mustanga po tuningu postanowił popisać się przed tłumem gapiów, który z pewnością był związany z jakimś zlotem samochodów. Gdy wjechał na prostopadły odcinek drogi do tego pierwotnego, było już widać, że coś jest nie tak.
Kierowca zdecydowanie nie wiedział, jak uzyskać kontrolowany poślizg i wyraźnie szarpał się z Fordem. W pewnym momencie stracił panowanie nad autem, wjechał na pas zieleni dzielący jezdnie i okazało się, że znajduje się tam głęboki rów.
Lewa strona Mustanga wpadła na tyle głęboko, że spowodowało to dachowanie. Prędkość nie była wysoka, ale niekorzystne otoczenie i okoliczności wystarczyły, by auto wylądowało kołami do góry. Sami zobaczcie:
Jak można dostrzec, egzemplarz, który uległ zniszczeniu to poprzednia generacja po liftingu. Dźwięk silnika wskazuje na silnik V8, który może generować 420-670 KM w serii (najmocniejszy wariant to Shelby GT500), co w połączeniu z napędem na tył oznacza zabawkę, dla kierowcy o dużych umiejętnościach.