Amerykanie musieli pokochać Formułę 1, skoro zainwestowali w to przedsięwzięcie ogromne pieniądze. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że nie chodzi jedynie o same wyścigi.
George Russell stwierdził, że było tyle zdarzeń i emocji, że pozbieranie myśli i skupienie się na kluczowym zadaniu stanowiło jeszcze większe wyzwanie, niż zazwyczaj. Pokazy, celebryci, przejazdy i mnóstwo innych atrakcji – to wszystko czekało na kibiców żądnych wrażeń. Gdy emocje już opadły, do sieci trafiły ciekawe zdjęcia, które na nowo podgrzały atmosferę. Niektórych może zaskoczyć, ile kosztowały przekąski podczas GP Miami.
Organizacja Grand Prix wymaga ogromnych nakładów finansowych. Wynajęcie powierzchni na terenie obiektu lub w jego pobliżu kosztuje horrendalne pieniądze. Już kilkanaście lat temu byliśmy w szoku, gdy na węgierskim torze Hungaroring, kiełbaska kosztowała 30 euro i trzeba było dokupić do niej zarówno sos, jak i pieczywo.
>GP Miami 2023 – wyniki. Red Bull w innej lidze, Alonso znowu na podium
To jednak drobne w porównaniu z tym, co czekało na wyjątkowych kibiców, którzy zainwestowali w bilety obejmujące miejsca w ekskluzywnych lokalizacjach. Niektóre pozycje z punktów gastronomicznych po prostu szokują swoimi cenami.
Przekąski podczas GP Miami – horrendalne kwoty
Na Florydzie z pewnością dopisuje apetyt, ale okazuje się, że 500 złotych nie wystarczy, by się najeść – przynajmniej podczas wyścigu. Choć wydaje się to niemożliwe, przekąski podczas GP Miami potrafiły kosztować tyle, co niezłe wakacje.
Najbardziej intrygujące ceny dotyczyły Hard Rock Beach Club. Sałatka z arbuza i pomidorów kosztowała 250 dolarów, co w przeliczeniu (kurs 4,15) oznacza wydatek 1037 złotych. Na tym nie koniec. Za uncję kawioru trzeba było zapłacić 400 dolarów (1600 złotych), bułka z homarem została wyceniona na 450 dolarów (1867 złotych), a porcja krewetek kosztowała 500 dolarów (2075 złotych).
Były też nieco bardziej sycące dania. Dla przykładu, półmisek F1 obejmujący różne mięsa kosztował również 500 dolarów (2075 złotych), ale był za to dedykowany czterem osobom. A co z deserem? Taki z trzema rodzajami lodów został wyceniony na 245 dolarów (1016 dolarów).
Za napoje też trzeba było przepłacać. Butelka wódki Tito była sprzedawana za 560 dolarów (2324 złote), mimo że jej cena detaliczna to zaledwie 20 dolarów. Jak widać, lepiej przyjść najedzonym i… wcześniej zaspokoić pragnienie.
Przekąski podczas GP Miami kosztowały naprawdę sporo, ale wnikliwy poszukiwacz mógł znaleźć również bardziej przystępne oferty. Cała strefa gastronomiczna obejmowała 65 punktów w tym food trucki. Na tym tle „przystępne cenowo” były kanapki ze stekiem Wagyu. Jedna została wyceniona na 42 dolary, ale wydaje się, że nie była tyle warta – sam zobacz na powyższym zdjęciu.
Oczywistym jest, że naliczona marża była znacząco większa, niż w przypadku zwykłego dnia i oferty „z ulicy”, ale trudno mówić o bezpośredniej winie sprzedawców. Kwota za wynajęcie przestrzeni musiała się zwrócić z naddatkiem, by ten biznes mógł się opłacać.
Normalne ceny dla amerykańskiej klasy średniej. Przecież te ceny nie są dla biedaków polaków, na amerykanach nie robią wrażenia.
Zeby sie bawic trzeba miec