Aż trudno uwierzyć, że producenci, którzy dysponują wszelkimi danymi rynkowymi, zaufali „na ślepo” politykom. To po prostu nie mogło doprowadzić do niczego dobrego.
Unia Europejska cały czas chce narzucić trendy, ale klienci nie są do nich przekonani. Nie można nikogo zmusić do tak dużych wydatków, jak zakup nowego auta elektrycznego. A tym bardziej w czasach dynamicznego zwiększania podatków. Można więc było przewidzieć, że produkcja Fiata 500e zostanie znów wstrzymana.
Liczne dopłaty i przywileje nie były w stanie przekonać odpowiedniej liczby klientów. I wciąż nie są. Patrząc na to z nieco dalszej perspektywy, można odnieść wrażenie, że rządowe benefity zadziałają wręcz na niekorzyść napędów akumulatorowych. Dlaczego?
Pisaliśmy o tym wielokrotnie. Dopłaty sugerują, że auta elektryczne nie są w stanie obronić się same. Krótko mówiąc, trzeba różnych zachęt, by kierowcy wzięli je w ogóle pod uwagę. Według nas nie chodzi jednak o aspekt ekonomiczny – a przynajmniej nie jest to kluczowa sprawa, co dowodzą rankingi sprzedaży.
W wyższych segmentach, różnice między autami hybrydowymi, spalinowymi a elektrycznymi są niewielkie. Mimo tego, i tak częściej wybierane są te bardziej konwencjonalne. Powodem jest większa użyteczność. I to wydaje się kluczowe. Oczywiście, do listy można dopisać kwestie związane z prestiżem czy subiektywnymi oczekiwaniami klienta, ale jednak najważniejszy aspekt wiąże się z komfortem użytkowania.
Produkcja Fiata 500e ma kolejną pauzę
I tu wracamy do włoskiego modelu, który przez niemal dwie dekady sprzedawał się, jak ciepłe pieczywo. Mimo niemałej ceny (na tle konkurencji), wzbudzał zainteresowanie klientów i zadomowił się na drogach całej Europy.
Różnica polega na tym, że teraz nie jest dostępny z jakimkolwiek silnikiem spalinowym. A to właśnie takie wersje były motorami napędowymi sprzedaży. W momencie wycofywania konwencjonalnego układu napędowego, popyt był wciąż satysfakcjonujący. Wystarczyło więc opracować nową generację i ponownie wypuścić auto na rynek.
Włosi, a raczej władze Stellantis uznały, że lepiej będzie postawić wszystko na jedną kartę i zaoferować jedynie wersję elektryczną. Efekty? Raczej defekty. Samochód nie wzbudza absolutnie żadnego znaczącego zainteresowania – bez względu na rynek.
Normalnym Fiatem 500 można pojechać wszędzie. Tymczasem elektryczną wersją da się jeździć „wokół komina” albo pokonywać dystans z Tatr nad Bałtyk z kilkoma dłuższymi przerwami na ładowanie. Tak, absurd.
Złośliwi mówią, że elektryczna „Pięćsetka” jest droga, ale przynajmniej mało użyteczna. I trudno się nie zgodzić z takim stwierdzeniem, choć nie ma mowy o satysfakcji. To kultowy model, którego oferta powinna być na tyle bogata, by zdobyć właściwe dla siebie udziały rynkowe.
Tymczasem produkcja Fiata 500e jest ponownie wstrzymana. Związki zawodowe zostały pierwotnie poinformowane, że kolejna przerwa potrwa od 18 grudnia 2024 roku do 5 stycznia 2025 roku. Jak podaje Bloomberg, Fiat uznał, że przyda się kolejna, jeszcze wcześniejsza – od 2 do 17 grudnia. Mówimy więc o ponad miesiącu zwłoki produkcyjnej.
Krok wstecz
Refleksja pojawiła się stosunkowo późno, ale lepiej późno, niż wcale. Włoska marka pracuje nad przywróceniem spalinowej wersji swojego wolumenowego modelu – i to na bazie elektryka. Jest to swego rodzaju rewolucja zwrotna.
Co ciekawe, tą samą drogą pójdzie Porsche. Niemcy postanowili jednak zareagować nieco wcześniej – nie czekając na klęskę któregokolwiek modelu elektrycznego. Już od jakiegoś czasu pracują nad hybrydowymi odpowiednikami korzystającymi z fundamentu przystosowanego pierwotnie do napędów na prąd.
Wersja spalinowa otrzyma najpewniej instalację 48-woltową, z którą stworzy układ miękkiej hybrydy. Czy będzie on ponownie opracowany na wolnossącym silniku? Istnieje takie prawdopodobieństwo. Nie można jednak wykluczyć również większego układu Stellantis opartego na doładowanym, 100-konnym silniku o pojemności 1,2 litra – jeśli się zmieści i okaże się to opłacalne.
Kiedy zostanie wznowiona produkcja Fiata 500e? Teoretycznie, jeszcze w pierwszej połowie stycznia, ale wszystko zależy od popytu, a ten nie zapowiada się wspaniale. Mamy więc nadzieję, że spalinowa alternatywa zadebiutuje niebawem.