Znaczna część polskich kierowców ma poważny problem z kulturą jazdy. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co jest tego powodem.
Czy brakuje wiedzy? Teoretycznie tak, ale w naszej krajowej mentalności tkwi przeświadczenie, że na samochodach, piłce oraz polityce znamy się najlepiej i nikt przecież tego nie podważy, choćby stawiał najbardziej logiczne argumenty… Przekonanie upartego rozmówcy jest więc karkołomną misją, często niemożliwą do spełnienia. Czasem jednak warto zrobić krok do tyłu, by zastanowić się nad sensem własnego zachowania.
„Szeryfowanie” – pokrętna logika
Przykładem, który ujawnia drogową buńczuczność jest brak akceptacji jazdy na suwak. Większość uczestników ruchu wie, że taki sposób przemieszczania się po zatłoczonej, dwupasmowej jezdni jest najlepszym rozwiązaniem. Nie dość, że przyspiesza rozładowanie zatoru drogowego, to jeszcze minimalizuje ryzyko zablokowania wcześniejszych dróg i skrzyżowań.
Istnieją jednak bohaterzy sprzeciwiający się takim pomysłom, mimo że są one teraz zalecane przez polskie prawo. W wielu przypadkach dochodzi nawet do blokowania pasa. Zdarza się też bezmyślne zajeżdżanie w ostatniej chwili, co może skończyć się kolizją.
W tym przypadku udało się uniknąć zderzenia, ale niewiele brakowało, bo kierowca zawodowy prowadzący TIR-a wyjechał na lewy pas, gdy zbliżała się osobówka. Nie miało to żadnego sensu – chyba, że chodziło o podbudowanie własnego ego.
Nieoznakowany radiowóz i nagła pokora
Szybko okazało się, że to pojazd funkcjonariuszy policji, którzy po chwili użyli sygnałów świetlnych. Szeryf błyskawicznie wrócił na swój pas zamiast być konsekwentnym. Zastanawia nas, czemu dalej nie chojrakował… Czyżby się wystraszył?
To niestety jedna z wielu tego typu sytuacji, do których dochodzi w każdym zakątku Polski. To pokazuje, że przed nami jeszcze bardzo wiele nauki. Wydaje się, że należy zmienić sposób edukowania (nie tylko na kursach jazdy), by takie historie odeszły w niepamięć.