Nikt nie chce dowiedzieć się, że jego auto zostało zniszczone w miejscu, w którym powinno być naprawiane.
Niestety, takie historie się zdarzają. Kolejna z nich miała miejsce w Teksasie, kiedy pracownik serwisu Tesli rozbił auto klienta. Był to Model S, który został dostarczony przez klienta 24 sierpnia. Po sześciu dniach otrzymał on telefon od przedstawiciela firmy, że jego auto uległo wypadkowi.
Winę za zdarzenie ponosił kierowca amerykańskiego auta elektrycznego. Był nim mechanik, który udał się na jazdę próbną w celu sprawdzenia, czy wszystko działa odpowiednio. Warto w tym miejscu podkreślić, że historię potwierdziła policja. 31-letni sprawca miał nie zatrzymać się przed znakiem STOP i wymusić pierwszeństwo. Wtedy też w Teslę wjechało Audi A5.
Pracownik serwisu Tesli rozbił auto klienta – co było dalej?
Zdjęcia udostępnione w sieci ujawniają, że zakres uszkodzeń jest poważny. Karoseria uległa licznym zniekształceniom. Warto w tym miejscu przypomnieć, że najcenniejsze części, czyli baterie znajdują się w podłodze. Nie jest więc tajemnicą, że są niezwykle wrażliwe na zderzenia boczne.
We wnętrzu wystrzeliły poduszki powietrzne, co dodatkowo zwiększyło koszty naprawy. W takich przypadkach powinno zadziałać ubezpieczenie. Naprawa miała potrwać 3 tygodnie. Co ciekawe, serwis Tesli wziął na siebie odpowiedzialność, co oczywiście jest pozytywnym akcentem całej historii.
9 września firma skontaktowała się z poszkodowanym klientem i poinformowała, że nowa Tesla Model S Plaid w takiej samej specyfikacji jest już w transporcie i zostanie mu przekazana. To pokazuje, że można starać się naprawić sytuację.