W Stanach Zjednoczonych bardzo często dochodzi do pościgów. Niektóre z nich trwają naprawdę długo.
Tego typu zdarzenia kojarzą się z wysoką prędkością. Nie jest to jednak reguła, co potwierdza ostatnia pogoń za uciekinierem w Południowej Kalifornii. Mężczyzna poruszał się z niską prędkością, ale był uzbrojony, dlatego funkcjonariusze nie podejmowali natychmiastowych prób zatrzymania ze względu na własne bezpieczeństwo.
W końcu udało się zatrzymać sprawcę zdarzenia w okolicach Los Angeles. Trwało to jednak aż sześć godzin. Sytuacja był transmitowana „na żywo” w lokalnych i ogólnokrajowych mediach.
Niepokojący początek
Wszystko zaczęło się około godziny 19:00 po doniesieniu na temat człowieka z bronią. Policja ustaliła samochód podejrzanego (Chevrolet Malibu) i próbowała go od razu zatrzymać do rutynowej kontroli.
Kierowca nie zamierzał jednak słuchać poleceń policjantów. Odmówił wyjścia z samochodu i rozpoczął ucieczkę. Po około 4 godzinach pościgu, w aucie sprawy doszło do utraty lewej, przedniej opony. Mimo tego, z powodzeniem kontynuował jazdę jeszcze przez dwie godziny. Zatrzymał się dopiero, gdy w pełni stracił przednie koło, a na tylnym pozostała mu sama felga.
Ostatecznie, mężczyzna z nakazem aresztowania za dwa włamania poddał się i otrzymał kolejny zarzut, którym było unikanie odpowiedzialności za poprzednie czyny. Z pewnością jego 6-godzinna jazda nie ułatwiła mu obrony w sądzie.
Jak poinformował jeden z przedstawicieli policji, w takich okolicznościach manewry taranowania i spychania są zabronione, bo potencjalne dachowanie z uzbrojonym mężczyzną w kabinie może zagrażać życiu funkcjonariuszy, którzy w chwili interwencji bezpośredniej nie będą widzieć, czy podejrzany ma coś w dłoniach.