Nie jest tajemnicą, że samochody akumulatorowe nie cieszą się w naszym kraju dużym wzięciem. Polski rynek aut EV jest niezwykle mały. Politycy robią wszystko, by to zmienić, co oczywiście pochłonie miliardy. Czy gra jest warta świeczki? To pokaże przyszłość, choć nietrudno odnieść wrażenie, że promowany jest produkt, który nie jest pożądany. A to kojarzy się od razu ze sztucznym sterowaniem popytu.
Polski rynek aut EV ofiarą przepisów
Producenci muszą spełniać coraz bardziej rygorystyczne normy emisji narzucane przez Komisję Europejską. W tym samym czasie Niemcy uruchamiają elektrownie węglowe, bo cierpią przez niedobór gazu. I jaki to wszystko ma sens? Żaden. Polski rynek aut EV odzwierciedla oczekiwania klientów, które odbiegają od obostrzeń nakładach przez Unie Europejską.
Gdyby to wszystko prowadziło do naprawy sytuacji środowiskowej, to miałoby jakikolwiek sens. W takich sytuacjach bardzo często podawany jest przykład Norwegii, w której pojazdy elektryczne są niezwykle popularne – stanowią niemal cały rynek.
Norwegowie mogą jednak sobie na to pozwolić. Po pierwsze, jest ich bardzo mało – zaledwie 5,5 miliona mieszkańców. Po drugie, mają duży budżet, którym łatwiej zarządzać. To jednak swego rodzaju paradoks, że starają się chronić środowisko za pomocą aut elektrycznych, do których dopłaty pochodzą z budżetu państwa wzmacnianego przez przemysł oparty na wydobywaniu surowców – co ekologiczne nie jest.
Polska nie zostanie nigdy Norwegią i możemy włożyć między bajki te wszystkie teorie dotyczące potencjalnie tego samego kierunku. Warto w tym miejscu dodać, że mamy najdroższy prąd w Europie nie dlatego, że kopalnie węglowe rodzą koszty same w sobie, tylko dlatego, że narzucane są na nie kary za brak przyjazności środowisku. Gdyby nie ETS, energia elektryczna w naszym kraju należałaby do najtańszych.
Polski rynek aut EV – wyniki
Dane rejestracji podane przez Instytut SAMAR zdradzają, że producenci wciąż są między motem a kowadłem. Muszą zwiększać liczbę samochodów na prąd przy jednoczesnym braku zainteresowania. Ile wynoszą udziały samochodów BEV? Zaledwie 2,5 procenta.
W styczniu 2025 roku polski rynek aut EV wyniósł dokładnie 1121 egzemplarzy. To wzrost o 0,4 procenta, co z pewnością ma związek z wyprzedażą rocznika. Liderem miesiąca jest Kia EV6 z wynikiem 124 sztuk. Na drugim miejscu znajduje się Hyundai Kona (63 egzemplarze), a trzecia jest Dacia Spring (54 egzemplarze).

W pierwszej dziesiątce są też Tesla Model Y, Kia EV3, Volvo EX30, Hyundai IONIQ 5, Tesla Model 3, Mercedes EQA i CUPRA Tavascan. Ich rezultaty wahają się od 34 do 54 egzemplarzy. Krótko mówiąc, jest kiepsko.
Dla przykładu, sama Skoda Octavia w tym samym okresie, czyli pierwszym miesiącu, została zarejestrowana 1363 razy. To oznacza, że jeden model spalinowy cieszy się większym zainteresowaniem, niż wszystkie elektryczne.
I tu warto zaznaczyć, że czeskie auto było dopiero trzecie. Czwarta Kia Sportage też wyprzedziła polski rynek aut EV, a piąty Hyundai Tuscon był bardzo blisko uzyskania takiego samochodu. Liderki rynku, Toyoty C-HR i Corolla, odnotowały o wiele lepsze wyniki.
Dotacja sposobem na sukces?
Sprowadzamy do Polski używane tramwaje z Zachodu. Oprócz tego, rozważany jest program dotacji na używane auta elektryczne pochodzące z Zachodu. Można odnieść wrażenie, że ktoś chce pozbyć się problemu. Ciekawe kto…
Rząd postanowił iść o krok dalej i zaoferować kolejne dotacje na nowe pojazdy akumulatorowe. Czy to dobra decyzja? Według dealerów, ożywi zainteresowanie takimi samochodami. Według nas, w dalszej perspektywie jest to błąd, który może doprowadzić do fatalnych skutków.
Dobry produkt powinien obronić się sam. Dlaczego akurat takie auta są objęte benefitami? Polaków stać na auta elektryczne, co potwierdzają rankingi sprzedaży, które pokazują, że nie kupujemy najtańszych modeli. W czołowej dziesiątce sprzedaży znajdują się trzy marki premium.
Krótko mówiąc, lokalni klienci wybierają inne wersje napędowe, co nie ma związku z ekonomią, tylko użytecznością. Rząd, który oferuje dotacje udowadnia, że produkt nie jest w stanie obronić się sam na rynku. A to oznacza, że jest zwyczajnie za słaby.
Ponadto, dotacje uczą społeczeństwo, by kupować auto wtedy, gdy rząd daje na to pieniądze. Gdy Niemcy zrezygnowali z dotacji, samochody EV straciły zainteresowanie. A nie można przecież wiecznie do tego dokładać, tym bardziej że inne sektory gospodarki wymagają wsparcia.
Wnioski? Bardzo proste. Jeśli ta technologia będzie spełniała oczekiwania klientów, to polski rynek aut EV będzie rósł. Jeśli nie będzie korzystna dla klientów, to wszelkiego rodzaju zapomogi tylko i wyłącznie zaburzą funkcjonowanie wolnego rynku i w dalszej perspektywie stworzą duże problemy.
Samochody elektryczne powinny rozwijać się w swoim tempie. Producenci nie powinni być zmuszani do zwiększania ich gam produktowych, jeśli popyt na nie jest za mały. Wydaje się to oczywiste. Niestety, nie dla Komisji Europejskiej.