Równi i równiejsi? Nie ma wątpliwości, że w Polsce wciąż dochodzi do kontrowersyjnych sytuacji z udziałem służb mundurowych.
Świetnym tego przykładem może być ta historia. Jak podał portal Pleszew – Nasze Miasto, policjantka rozbiła radiowóz. I nie byłoby w tym nic strasznego (każdy może popełnić błąd), gdyby nie uniknięcie typowych konsekwencji, z którymi borykałby się zwykły obywatel. Ale po kolei…
Do zdarzenia doszło w minioną środę 20 kwietnia około godziny 9:10. Tuż przy skrzyżowaniu ulic Krotoszyńskiej i Poznańskiej zderzyły się dwa samochody. Jeden z nich należał do lokalnej policji.
Za kierownicą oznakowanego Fiata Ducato znajdowała się funkcjonariuszka na służbie. Jak wynika z ustaleń Komendy Powiatowej Policji w Ostrowie Wielkopolskim, kobieta nie zachowała odległości i ostrożności podczas omijania pojazdu ciężarowego marki Volvo.
Policjantka rozbiła radiowóz i… nic
Manewr doprowadził do kolizji. No cóż, każdemu może przytrafić się błąd. Niemniej jednak zwykły kierowca skończyłby najpewniej z mandatem – co najmniej w wysokości 1000 złotych. Jak wynika z ustaleń wspomnianego portalu, sprawczyni skończyła jedynie z pouczeniem.
Zobacz także: Nieoznakowane BMW zostało rozbite na latarni. Policjant miał dwa promile
Czy mundurowi, którzy zostali wezwani na miejsce postąpili zgodnie z prawem? Tak, mieli prawo pouczyć policjantkę – podobnie jak innych sprawców kolizji. Wiadomo jednak, że ta „ścieżka” wykorzystywana jest w konkretnych sytuacjach.
To oczywiście przykre, ponieważ przykład idzie z góry. Policjantka rozbiła radiowóz i powinna ponieść adekwatne konsekwencje. Wyobraźmy sobie, że to użytkownik auta ciężarowego doprowadza do tej kolizji. Czy on też otrzymałby pouczenie? Człowiek może się łudzić, ale każdy wie, dokąd zmierzałaby ta historia, gdyby role się odwróciły.