Na polskich drogach nie brakuje skrajnych frustratów, którzy chętnie doprowadzają do niepotrzebnych konfrontacji, aby połechtać własne ego.
Wydaje się, że właśnie tak było w tym przypadku. Poganiacz w Audi nie liczył się z przepisami i innymi uczestnikami ruchu drogowego. Czuł się ważniejszy, co oczywiście jest sposobem na spore kłopoty.
Zaczęło się od manewru wyprzedzania podjętego przez nagrywającego. Warto podkreślić, że na tamtym fragmencie obowiązuje ograniczenie do 100 km/h. Nie ma wątpliwości, że kierowca niemieckiego samochodu jechał znacznie szybciej.
Był daleko od drugiego uczestnika zdarzenia, dlatego ten podjął się zmiany toru jazdy. Stara limuzyna siedziała mu jednak na ogonie po dwóch, może trzech sekundach.
Kozak z bąbelkiem na tylnym siedzeniu
Poganiacz w Audi jechał „na zderzaku” i błyskał światłami drogowymi tak szybko, jak tylko mógł. Dobrze, że nie spalił sobie żarówek. Po wyprzedzeniu, pokazał żeby nagrywający puknął się w głowę. Co ciekawe, szybka jazda i gwałtowne zmiany pasów ruchu niewiele dały. Kierowcy spotkali się na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną.
Poganiacz w Audi otworzył szybę i zaczął używać epitetów wobec nagrywającego. Nie przejmował się dzieckiem na tylnej kanapie. Rodzic raczej nie powinien zachowywać się w taki sposób. Zresztą, normalny człowiek nawet bez obecności dzieci nie robiłby takich scen.
Po serii wyzwisk i pokazaniu, jaki to nie jest mocny, dyskusja się zakończyła. Nagrywający postanowił jednak zgłosić niebezpieczną jazdę kierowcy niemieckiego auta.
Jak się okazało, funkcjonariusze wzięli stronę osoby zgłaszającej. Poganiacz w Audi otrzymał należyty mandat. Może następnym razem podejdzie rozsądniej do sprawy.