Do zdarzenia doszło wczoraj około południa na fragmencie autostrady A1 w okolicach Łodzi.
Płonące auto to dość rzadki widok, szczególnie w takich okolicznościach. Po przyjrzeniu się nagraniu i opisie autora można dojść do kilku istotnych wniosków. Pierwszy jest taki, że tego pojazdu nie powinno tam być.
Dlaczego? Ponieważ to nie był pełnoprawny samochód, tylko sprzęt na kategorię A1. Takie autka mają prędkość ograniczoną do 45 km/h i nie mogą poruszać się po drogach szybkiego ruchu oraz autostradach.
Błyskawiczne zgliszcza
Mimo tego, użytkownik tego pojazdu postanowił zaryzykować. Duże prawdopodobieństwo, że była to osoba starsza, która nie do końca zdawała sobie sprawę z przepisów. Poza tym, niektórzy „odblokowują” takie pojazdy, by były w stanie rozpędzić się do wyższych prędkości.
Tak czy inaczej, nagrywający dostrzegł, że prawa strona małego samochodu stoi w płomieniach. Zjechał więc na pas awaryjny i zatrzymał się przed pojazdem pochłanianym przez ogień.
Mężczyzna sprawdził najpierw, czy wszyscy zdołali samodzielnie opuścić kabinę. Gdy miał tę pewność, wrócił po gaśnicę. Było jednak za późno. Ogień zajął całe auto i w szybkim tempie zamienił je w zgliszcza.
Przyczyny pożaru nie są znane. Duże prawdopodobieństwo, że zawiodła instalacja elektryczna. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało. Policja powinna dokładnie zbadać okoliczności zdarzenia i pouczyć użytkownika pojazdu, aby już nie podejmował takiego ryzyka.