Wojciech Krzemiński
Można naprawdę bardzo wiele powiedzieć o błędach kierowców w kontekście potrąceń, ale na drogach dochodzi również do bardzo wielu zdarzeń sprowokowanych przez samych pieszych.
To bardzo dziwne, biorąc pod uwagę okoliczności. Pieszego nie chroni nic oprócz potencjalnej czapki. Czy to brak instynktu samozachowawczego? A może kłopoty z logicznym myśleniem? To bez znaczenia, skoro i tak efekt może być tak samo tragiczny.
Ten pieszy szukający problemu to kolejny tego przykład. Mężczyzna wszedł na przejście i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że aktywna sygnalizacja świetlna, która tego zabraniała.
Starszy mężczyzna ją zlekceważył, podobnie jak jadące samochody. Na trzech pasach świeciło się zielone, co potęgowało zagrożenie. Nagrywający ruszył, ale zatrzymał się przed przejściem, by nie doszło do potrącenia.
Wtedy też wspomniany pieszy podszedł do maski jego pojazdu i zaczął wymachiwać rękami mając wyraźne pretensje. Po chwili kontynuował przechodzenie. Na szczęście udało się uniknąć wypadku z jego udziałem.
Takie osoby są bardzo dużym zagrożeniem w ruchu drogowym. Być może nie zdają sobie sprawy, że narażają siebie i innych na poważne niebezpieczeństwo. Nie zawsze ma to związek z problemami psychicznymi.
Niektórzy są po prostu sfrustrowani albo szukają „upustu” złych emocji wybierając do tego naprawdę najgorsze miejsce. Warto w tym miejscu dodać, że u kierowców jest bardzo podobnie. Ich chroni jednak metalowa puszka ważąca około 1,5 tony. Pieszy natomiast naraża się na poważne uszczerbki na zdrowiu.
