Huczne zapowiedzi tego modelu ostrzyły apetyt największych zwolenników amerykańskiego producenta. Niestety, ujawnione informacje potwierdzają, że nie wszystkie deklaracje zostały dotrzymane.
Najważniejsze jednak, że Tesla Cybertruck 2024 ujrzała światło dzienne. Jest bardzo zbliżona do koncepcji zaprezentowanej w 2019 roku, ale pod względem technicznym i ofertowym stanowi coś zupełnie innego.
Czy to wada? Biorąc pod uwagę dynamikę rozwoju rynku oraz galopującą inflację, trudno mówić o zaskoczeniach. Klient dostanie mniej za większą sumę, co jest ogólnie znaną tendencją.
Tesla Cybertruck 2024 – zapowiedzi kontra rzeczywistość
Zacznijmy od ogólnych informacji. Cztery lata temu sugerowano, że elektryczny pick-up Tesli będzie kosztował 39 900 dolarów, co przełoży się na 402 kilometry zasięgu w wersji podstawowej. Brzmi obiecująco, prawda?
Niestety, plany zostały zweryfikowane przez rzeczywistość. I tym sposobem, wersja tylnonapędowa, która trafi na rynek w 2025 roku ma startować od 60 990 dolarów. Jak łatwo policzyć, to ponad 30-procentowy wzrost względem wstępnych zapowiedzi.

Cieszy jednak, że udało się utrzymać pierwotne możliwości zastosowanego akumulatora – zasięg będzie zbliżony do tego pierwotnie sugerowanego. Warto podkreślić, że sprint do setki ma wynosić 6,5 sekundy.
Przejdźmy do wersji dwusilnikowej, która dysponuje oczywiście napędem na obie osie. jej cena miała wynosić 49 900 dolarów. Tymczasem podskoczyła do 79 990 dolarów. To naprawdę ogromny skok.

Co klient otrzymuje w zamian? Zasięg samochodu wzrasta do 547 kilometrów, co robi pozytywne wrażenie. Osiągi też cieszą. Sprint do setki wynosi 4,1 sekundy, czyli lepiej, niż wynikało z pierwotnych zapowiedzi (4,5 sekundy). Dodajmy do tego, że uciąg sięga 4990 kilogramów.
>Tesla wygrała w szwedzkim sądzie. Elon Musk i tak niezadowolony
Na koniec zostawiliśmy wersję Cyberbeast. Już sama nazwa sugeruje pocisk na czterech kołach. Tesla Cybertruck 2024 w takiej konfiguracji będzie kosztować 99 990 dolarów – na rodzimym rynku, rzecz jasna. To wzrost o 30 090 dolarów względem początkowych informacji na ten temat.

Klient decydujący się na tę topową konfigurację musi liczyć się nie tylko z większą ceną, ale też mniejszym zasięgiem, niż zapowiadano. Ma on wynosić 515 kilometrów. Trzy jednostki napędowe pozwalają przyspieszać do setki w 2,6 sekundy. Szaleństwo.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nietrudno o kilka wniosków. Po pierwsze, wzrost cen o blisko 30 procent może (choć nie musi) ograniczyć listę chętnych. Po drugie, osiągi samochodu są lepsze od początkowo sugerowanych. Po trzecie, zapowiedzi na temat zasięgu zostały zweryfikowane – na plus i na minus, w zależności od wersji.
Moim zdaniem wygląd tego auta jest beznadziejny. Gdybym mial nim jeździć to Musk musiałby mi za to zapłacić a nie żebym ja płacił za tego dziwaka.
Chłam jakich mało