Do tego nietypowego zdarzenia doszło w Bielsku-Białej. Wśród internautów pojawiły się wątpliwości dotyczące tego, kogo obarczyć odpowiedzialnością za spowodowanie kolizji.
Otarcie przed skrzyżowaniem nie przyniosło wielu strat. Nikt nie odniósł jakichkolwiek obrażeń. Niemniej jednak pojawiły się na pewno nerwy i stres. Nie jest to w końcu sytuacja pożądana przez kogokolwiek. Jak do niej doszło.
Zacznijmy od tego, że kierowca Nissana „zaspał” przed sygnalizacją świetlną. Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego nie ruszył. Być może jego uwaga była pochłonięta czymś innym – niewykluczone, że smartfonem.
Spóźnione reakcje
Gdy kierowca zorientował się, że inni już pojechali, postanowił w końcu dojechać do sygnalizatora. Warto dodać, że świeciło się czerwone, dlatego musiał ponownie zaczekać na swoją kolej. Wtedy też pojawił się kierowca Toyoty, który postanowił wyprzedzić wspomnianego wyżej uczestnika ruchu.
Niestety, doszło do kontaktu – otarcia zderzaków obu aut. Kogo obarczyć winą za takie konsekwencje? Nie ma wątpliwości, że to użytkownik Yarisa opóźnił manewr – zmieniał pas przecinając linię ciągłą, co jest oczywiście niedozwolone. Gdyby mundurowi przybyli na miejsce i mieli do dyspozycji nagranie, to ukaraliby mandatem kierowcę japońskiego auta.
To jednak nie zmienia faktu, że osoba prowadząca Nissana również zachowała się nieodpowiedzialnie. Nie należy blokować pasa i koncentrować się na innych sprawach podczas jazdy za kierownicą. To powoduje nie tylko korki, ale też zagrożenie.