Wieloletnie kontrakty w tym środowisku nie należą do rzadkości, ale tak długo obowiązującej umowy nikt się nie spodziewał.
Czasy są niewątpliwie trudne, ale nie dla wszystkich. Bahrajn podpisał nowy kontrakt z F1 obowiązujący do 2036 roku. To oznacza, że na tym bardzo ciekawym torze będziemy mogli podziwiać najlepszych kierowców wyścigowych przez co najmniej 15 najbliższych sezonów.
Petrodolary popłyną strumieniami. Władze obiektu musiały zapłacić naprawdę sporą sumę, by dokument był wiążący przez tyle lat. Na biednych jednak nie trafiło. Złoża ropy umożliwiają zakup praktycznie wszystkiego, co można dostać na tej planecie.
Grad Prix Bahrajnu – duże emocje
Historia tego obiektu zaczęła się jeszcze przed podpisaniem pierwszej umowy. I była bardzo nietypowa. Ówczesny książę Bahrajnu, Salman bin Hamad Al Khalifa, leciał Concordem w 2000 roku na spotkanie z ONZ związane z planem reform gospodarczych i politycznych. Na pokładzie samolotu był sam Jacky Stewart, jeden z najbardziej utalentowanych kierowców Formuły 1 w historii.
Panowie znaleźli wspólny język i dyskutowali przez cały lot. Książe oznajmił, że szuka sposobu na zwiększenie popularności swojego państwa. Stewart podsunął mu pomysł organizacji wyścigu F1. Hamad Al Khalifa błyskawicznie podchwycił tę sugestię i zaczął poważnie starać się o względy włodarzy „królowej wyścigów”.
Nie było jednak łatwo. Bernie Ecclestone miał wątpliwości, ale ostatecznie udało się go przekonać. Ta decyzja otworzyła Formułę 1 na kraje arabskie. W 2004 roku obyło się pierwsze Grand Prix Bahrajnu. Wyścig przez lata ewoluował i dziś wydaje się całkiem niezłym, emocjonującym widowiskiem. Warto podkreślić dopracowanie organizacyjne oraz zaskakująco rozsądne ceny. Pozostaje mieć nadzieję, że tak już pozostanie.