Niektórzy posiadacze wyjątkowych maszyn przeceniają swoje umiejętności, co prowadzi do niepożądanych konsekwencji.
Ta historia jest świetnym tego przykładem. Można uznać, że jej główny bohater oglądał Tokyo Drift i stwierdził, że również potrafi jeździć, jak na filmie. I coś w tym może być. Okazało się jednak, że bliżej mu do Shauna Boswella z początku produkcji, niż DK-a (Drift Kinga).
To oczywiście pół żartem, pół serio. Nikomu w tym zdarzeniu nic się nie stało, choć naprawdę szkoda bardzo fajnego i rzadkiego auta, jakim jest Honda S2000. Takich roadsterów dziś już nikt nie robi. A szkoda.
Krótki popis
Można odnieść wrażenie, że brawurowy wyczyn był celową zagrywką, tyle że miał skończyć się inaczej. Kolega aktywował nagrywanie i czekał na efekt. No i doczekał się, acz nie o takie widowisko chodziło.
Użytkownik Hondy S2000 stracił panowanie nad samochodem, który błyskawicznie stał się nadsterowny. Mimo że próbował odzyskać kontrolę, zabrakło i miejsca, i umiejętności. Co było dalej?
To, co zazwyczaj, czyli spotkanie z przeszkodą. Japońskie auto uderzyło z impetem w betonowy filar, co zwiastuje konieczność poważnej naprawy, która nie będzie należeć do takich. Nawet jeśli auto zostało odpowiednio ubezpieczone, to szkoda, że nie ma już bezkolizyjnej przeszłości. Najważniejszej jednak, by w dobrym stanie wróciło na drogi.
@aland_s2000 #honda #s2000 #crush #cy ♬ original sound – Aland_s2000