Fani japońskiej motoryzacji i personalizacji samochodów doskonale znają ten model. Choć nigdy nie był oferowany nad Wisłą, ma tu swoich wiernych fanów.
Jest prawdziwą ikoną wśród azjatyckich coupe. Jego historia zaczęła się już w latach 60., ale najpopularniejsze wcielenie powstało tuż przed XXI wiekiem. Do dziś uchodzi za wspaniałą bazę pod auto do driftu. Okazuje się, że producent chce powrócić do tej kultowej nazwy. Nowy Nissan Silvia wkrótce może ujrzeć światło dzienne.
I jest to spora sensacja. Niewielu zakładało, że japońska marka odważy się na kolejny taki krok. Przypomnijmy, że ma w swojej ofercie model „Z”, a już niebawem pojawi się nowy GT-R. Od przybytku głowa nie boli, dlatego klienci na pewno nie będą narzekać.
Co ważne, Silvia nie będzie SUV-em wykorzystującym starą nazwę, tylko usportowionym autem o dużych możliwościach. Potwierdzają to wypowiedzi Ivana Espinosa, wiceprezesa do spraw globalnej strategii produktowej, który udzieli wywiadu dla magazynu Drive: „Trzy samochody sportowe w ofercie: GT-R, Z i coś innego. Ten ostatni nazywa się Silvia. Czy to zrobimy? Spróbujemy”.
Można więc założyć, że trwają już prace projektowe. Japońska marka nie wygłasza odważnych tez w kontekście tego samochodu, ale to nie dziwi, bo sytuacja przemysłu motoryzacyjnego jest dynamiczna i trzeba zostawić sobie furtkę, która zapewni elastyczność działania. Musimy więc uzbroić się w cierpliwość.
Nowy Nissan Silvia – inna koncepcja napędowa
Od prezentacji konceptu IDx minęło już blisko 10 lat, co nie oznacza, że jego konstrukcja nie będzie wykorzystana. Do dziś prezentuje się nowocześnie i wydaje się pasować do założeń, które z jednej strony mają nawiązywać do klasyki, a z drugiej – oferować nowoczesność.
Puryści mogą jednak kręcić nosami, nawet jeśli samochód będzie prezentował się wprost genialnie. Dlaczego? Główny powód to koncepcja napędowa. Należy spodziewać się, że nowy Nissan Silvia otrzyma układ akumulatorowy.
Teoretycznie, nie jest to żadne zaskoczenie, ale biorąc pod uwagę niepewną sytuację znacznie bezpieczniej byłoby stworzyć zaawansowaną hybrydę, która zachowałaby użyteczność, a przy tym wpisywałaby się w trendy „ekologiczne”.
Na tym etapie trudno jednak cokolwiek wykluczać. Coraz większa liczba producentów zmienia swoje optymistyczne strategie dotyczące aut elektrycznych ze względu na niesatysfakcjonujący popyt. To też oznacza, że wiele będzie zależeć od samych klientów.