Nie ma co ukrywać. Przemysł motoryzacyjny zmienia się w coraz szybszym tempie. Zmierza w stronę elektryfikacji – czy tego chcemy, czy też nie.
Raczej trudno mówić o korzyściach środowiskowych (w kontekście całego globu), ale pozostawmy ten temat na inny materiał. W tym artykule skupimy się na jednej zmianie, która pokazuje, że historia motoryzacji dzieje się na naszych oczach. Przejdźmy więc do rzeczy. Nowy Dodge Challenger będzie elektryczny. Piekło zamarzło? Chyba tak.
Samochody amerykańskie od zawsze kojarzą się z ogromnymi silnikami i takimi też gabarytami. Zawsze imponowały pod względem stylistycznym. Nie bez znaczenia były również szlachetne dźwięki, które z siebie wydobywały. Wolnossące V8 do dziś wzbudzają ogromny uśmiech na każdym fanie samochodów.
Niestety, te czasy przemijają – i to coraz szybciej. Producenci przygotowują się na rygorystyczne normy, które wyeliminują z rynku auta spalinowe – na początku te z dużymi silnikami. Nietrudno więc znaleźć kolejne ofiary…
Nowy Dodge Challenger będzie elektryczny
I tu przechodzimy do kluczowego wątku. Amerykański muscle car cieszy się naprawdę dużym zainteresowaniem. Mamy wątpliwości, czy jego kolejna generacja utrzyma wyniki sprzedaży. Niektórzy mogą uznać, że montaż elektrycznego układu napędowego w takim aucie to po prostu profanacja.
My nazywamy to znakiem czasów, choć nie oznacza to, że ten pomysł jest według nas dobry. Jeżeli jednak nie ma innego wyjścia, to może lepiej, by choć taki Challenger mógł zawitać pod naszymi oknami?
Już wiadomo, że nowy Dodge Challenger będzie elektryczny – tylko elektryczny. Nie doczeka się odmiany hybrydowej czy słabszej, spalinowej. Fani klasyki muszą więc pospieszyć się i wybrać to, co pozostało w salonach.
Popieprzyło ten świat do końca. Jak można takiego musclecar’a zrobić elektrycznego.