Domorośli tunerzy – temat rzeka. Warto zaznaczyć, że na tej gałęzi tuningu znajdziemy zarówno wybitne talenty, jak i osoby o wątpliwej wyobraźni. Kolejny przykład „jak tego nie robić” opiera się na Toyocie.
Czy zgadniecie jaki to model? My przyznamy się bez bicia, że nie stawialiśmy na Celicę. Okazało się jednak, że właśnie ona posłużyła jako baza. Auto przeszło już szereg modyfikacji. Praktycznie każdy boczny element został wyraźnie poszerzony, co szczególnie widać po seryjnym rozstawie kół. Body kit ma jednak wątpliwą urodę i nawet gdyby dotyczyłby prawdziwego supersamochodu Nissana, to wzbudzałby te same emocje… Nie mogło oczywiście zabraknąć oświetlenia z GT-R’a – zarówno z przodu, jak i z tyłu.
A co znajdziemy pod maską? Benzynowy, 1,8-litrowy silnik Toyoty, który występuje w dwóch wariantach: 143- oraz 192-konnym. No cóż, nawet ten mocniejszy nie gwarantuje osiągów zbliżonych do auta sportowego o tych gabarytach. O brzmieniu nie wspominając…