Tuning ma różne oblicza. Na świecie nie brakuje zwolenników przesadnych modyfikacji, które zaburzają pierwotną koncepcję samochodu.
Tak też jest w tym przypadku. Niebieski lakier i złote felgi kojarzą się z Subaru Imprezą WRX STI. Niestety, ta kombinacja „ozdobiła” również jeden z egzemplarzy Porsche Cayenne pierwszej generacji. Efekt jest, delikatnie mówiąc, mało atrakcyjny, ale na pewno trudno byłoby przejść obok tego czegoś obojętnie.
Na niebiesko przemalowano nawet klosze lamp i reflektorów. Największą przesadą są jednak ogromne, 32-calowe felgi ociekające złotem. Nawet w Dubaju wyglądałyby absurdalnie. Chyba właśnie taki był zamiar autora…
Jedna zaleta, mnóstwo wad
Auto zwraca na siebie uwagę i to raczej jedyna zaleta (o ile ktoś lubi rzucać się w oczy). Cała reszta konsekwencji to wady. Prowadzenie nie pozwala wykorzystać potencjału samochodu. O komforcie również można zapomnieć. Auto przypomina bardziej wóz drabiniasty, aniżeli wygodnego SUV-a o sportowym zacięciu.
Przypomnijmy, że pierwsza generacja Porsche Cayenne była strzałem w dziesiątkę i ogromnym sukcesem niemieckiej marki. Występowała w licznych konfiguracjach napędowych, z których najmocniejsza oddawała do dyspozycji aż 550 koni mechanicznych i 750 niutonometrów. Takie wartości pozwalały na osiąganie setki w 4,8 sekundy i rozpędzanie się do 280 km/h.
Co ciekawe, do Porsche Cayenne pierwszej należy rekord prędkości z przyczepą, który wynosi dokładnie 214 km/h. Nie radzimy jednak tego sprawdzać.