Edukacja w Polsce kuleje na wielu płaszczyznach. Dotyczy to również szkół zajmujących się przyszłymi kierowcami.
Niestety, nauka jazdy w Warszawie też bywa wątpliwa. Wiele zależy oczywiście od samego instruktora, ale nietrudno odnieść wrażenie, że niektórzy postępują po prostu źle i wpajają kursantom złe nawyki.
Wydaje się, że osoby przekazujące wiedzę powinny mieć dużą wyobraźnię oraz spore pokłady odpowiedzialności. W przypadku takich funkcji, objawia się to nie tylko nauką techniki, ale też przestrzeganiem przepisów i informowaniem o potencjalnych zagrożeniach.
Nauka jazdy w Warszawie – wbrew przepisom
Jeżeli już na kursie można zdobyć przekonanie, że lekceważenie znaków jest dobrym pomysłem, to coś tu jest nie tak. Ten kierowca z literą „L” na dachu pokazał, jak może wyglądać nauka jazdy w Warszawie. Nie napawa to optymizmem.
Przekroczenie linii ciągłej, przecięcie sąsiedniego pasa ruchu prowadzącego w przeciwnym kierunku i zatrzymanie się na pasie rozbiegowym to zestaw wykroczeń, który nie powinien się wydarzyć, a tym bardziej w aucie szkolącym kierowców w ruchu publicznym.
Na tym nie koniec. Kierowca zatrzymał się po przeciwnej stronie. Krótko mówiąc, musiał przejechać spory kawałek pod prąd. Można brać pod uwagę, że w wielu miejscach nie ma wystarczającej przestrzeni na parkowanie, ale to nie oznacza, że można postępować w taki sposób.
Zobacz także: Jeden niecierpliwy, drugi złośliwy. To nie był wzór nauki jazdy (wideo)
Jeżeli w Polsce nie zmienią się standardy nauki jazdy, to na drogach z pewnością nie będzie bezpieczniej. Wiele zależy od prawa, ale też postawy instruktorów, od których zależy stopień przygotowania kursanta – nie tylko do egzaminu, ale też do samodzielnej jazdy. Wbrew pozorom, to bardzo duża odpowiedzialność.