Atmosfera wokół końcówki sezonu Formuły 1 robi się coraz cięższa ze względu na ostrą rywalizację Mercedesa z Red Bullem.
Właśnie teraz poznajemy „Królową Wyścigów”, która udowadnia, że legalnym jest to, czego nie udało się wykryć. Piękno motorsportu? Na pewno kunszt inżynierów, którzy muszą sięgać coraz głębiej. Tym razem jednak mamy dla Was materiał rozluźniający. Celem znanego komika było naśladowanie kierowców F1.
Conor Moore wybrał sobie siedmiu kierowców, jednego dziennikarza i jednego właściciela zespołu. To, jak dobrze wczuł się w rolę jest zaskakujące. Naprawdę znakomita robota! Jesteśmy przekonani, że byłby potencjalnym kandydatem do filmu opowiadającym o współczesnej Formule 1.
Ze skrajności w skrajność
Zaczęło się od naśladowania brytyjskiego dziennikarza, Willa Buxtona. Większość polskich fanów tego sportu raczej nie kojarzy tej postaci, ale osoby zainteresowane bez problemu dostrzegą spójności w ekspresji wypowiedzi.
Pierwszym naśladowanym kierowcą był Kimi Raikkonen. Postać, którą najłatwiej zagrać ze względu na najmniejszy poziom zaangażowania emocjonalnego i lakoniczność. Później był Lewis Hamilton, którego oddał w 100 procentach. Dotyczy to nie tylko zachowania, ale też wypowiedzi, które idealnie odzwierciedlają siedmiokrotnego mistrza świata.
W przypadku Maxa Verstappena była oczywiście szpileczka pod postacią ukazania jego nerwowości – na torze i poza nim. Najbardziej wyśmiani zostali jednak Carlos Sainz Junior i Lando Norris. Co ciekawe, obaj się przyjaźnią.
Według nas najlepsze role dotyczyły Daniela Ricciardo oraz Lance’a i Lawrence’a Stroll. Australijczyk został zagrany idealnie. Jego mimika twarzy to po prostu majstersztyk. W przypadku rodziny Stroll było oczywiście przerysowanie (choć bliskie oryginału…) roli bogatego taty i pociesznego syna. Warto to zobaczyć!