Wielu twierdzi, że rywalizacja typu „drag race” jest mało emocjonująca i nie generuje dużej adrenaliny.
Uczestnicy takich wydarzeń mają jednak inne zdanie. Podobnie jak w przypadku jazdy po torze, wyścigi na prostej mogą skończyć się na bandzie. Wielu wydaje się, że w takiej rywalizacji wystarczy trzymać prosto kierownicę. Rzeczywistość jest jednak znacznie bardziej skomplikowana.
Ogromnie istotny jest sam start. Wszystko skupia się wokół refleksu kierowcy i jego wyczucia. Wydajne przeniesienie mocy a asfalt nie jest takie łatwe, szczególnie w przypadku samochodów tylnonapędowych, które skrywają duży potencjał.
Mustang i Camaro trafią do blacharza
Przekonali się o tym użytkownicy dwóch amerykańskich legend motoryzacji. Forda Mustanga i Chevroleta Camaro. Obaj kierowcy mieli sporego pecha. W przypadku tego pierwszego, utrata panowania nastąpiła przy wysokiej prędkości.
Tylne koła straciły przyczepność i zarzuciły samochodem. Kierowca nie był w stanie wykonać skutecznej kontry. W wyniku tego, muscle car zaliczył bliskie spotkanie z betonową barierą. Uszkodzenia objęły przód i bok samochodu.
Użytkownik Camaro stracił przyczepność w podobnych okolicznościach, tyle że przy niższej prędkości. Konsekwencje były jednak podobne. Doszło do zderzenia z barierami, ale po drugiej stronie. Oba samochody wymagają poważnych i kosztownych napraw.
Warto dodać, że w chwili zdarzenia były na przegranych pozycjach bez szans na dogonienie przeciwnika. Rozbicie auta w takich okolicznościach musi irytować jeszcze bardziej.