Samochody służące do przewożenia zmarłych na cmentarz muszą być duże i pojemne. Pozostałe wartości mają drugorzędne znaczenie – przynajmniej teoretycznie.
W praktyce stanowią także ważny element całej ceremonii. Niektórym zależy, by ich bliska osoba odbyła ostatnią podróż w luksusowych warunkach, jakkolwiek to brzmi w tej sytuacji. Tak czy inaczej, ten Mercedes-Benz CLS Karawan stanowi dla nich słuszny wybór.
Można założyć, że osobie zmarłej i jej duszy jest na tym etapie wszystko jedno, ale pamiętajmy, że rodzina ma prawo podchodzić do pogrzebu w sposób zgodny z jej sumieniem. Nic więc dziwnego, że niektórzy starają się bardziej, niż inni.
Mercedes-Benz CLS Karawan – ostatnia podróż premium
Dysponując odpowiednią gotówką można skorzystać z usług zakładów pogrzebowych, które oferują nieco wyższy poziom aniżeli konkurencyjne firmy. Czy to ma sens? Pamiętajmy, że w takich momentach człowiekiem rządzą emocje, zazwyczaj te najbardziej bolesne. Lepiej więc uniknąć oceniania.
Niemniej jednak, skoro jest popyt, to musi być podaż. Mercedes-Benz CLS Karawan wydaje się naprawdę prestiżowym środkiem transportu – nie tylko dla zmarłego, ale też pracowników zakładu pogrzebowego. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że projekt bazuje na najnowszej generacji tego modelu.
Wbrew pozorom, mimo zaburzonych proporcji, niemiecki karawan prezentuje się ekskluzywnie. Jego nadwozie zostało wyraźnie powiększone, co poskutkowało wyższą linią dachu, większymi przeszkleniami. Widać także wydłużony rozstaw osi.
>Rolls Royce Ghoster. Śmiertelnie luksusowa, ostatnia podróż
Warunki, w których przewożona jest trumna są absolutnie topowe. Materiały wykończeniowe zastosowane w tej strefie to skóra i aluminium. Jest tu także oświetlenie nastrojowe, którego barwę można dopasować do oczekiwań rodziny. Dzięki mechanizmowi wysuwania specjalnego blatu, łatwiej umieścić i zabezpieczyć trumnę.
Za projekt odpowiada firma Biemme, która ma w swojej flocie również Rolls-Royce’a Ghosta, którego pieszczotliwie nazwała „Ghoster”. No cóż, brzmi adekwatnie do sytuacji.
W pewnym sensie jest to także jedno z ostatnich pożegnań CLS-a, który nie doczeka się nowego wcielenia. Według nieoficjalnych informacji, ma zastąpić go inny model. Trzeba więc uzbroić się w cierpliwość.