Europejski rynek motoryzacyjny jest pełny sprzeczności, co jest zasługą nierozsądnych decyzji i nacisków politycznych. Namawia się do zakupu 2,5-tonowych SUV-ów z napędem akumulatorowym, a prawdziwie oszczędne auta są albo usuwane, albo niedostępne. To małe Suzuki jest tego przykładem.
Jeżeli ta ideologia miałaby jakiekolwiek podstawy środowiskowe, to takie auta byłyby promowane najbardziej. Są najmniej szkodliwe dla środowiska ze względu na prostotę, oszczędność, bezawaryjność i cenę. Niestety, postępowanie rządzących mija się z logiką, dlatego trzeba brać pod uwagę, że te działania mają drugie dno.
Małe Suzuki przepisem na hit
Nosi nazwę Solio i reprezentuje klasę kei cars. To auta popularne w Japonii, które mają łączyć niewielkie gabaryty z maksymalnie praktycznym i przestronnym wnętrzem. Chodzi oczywiście o przystosowanie się do ograniczonej liczby miejsc parkingowych w azjatyckich aglomeracjach.

Coraz trudniejsza sytuacja z przestrzenią dotyczy także dużych miast w Polsce. Jeżeli dodamy do tego ekonomię i pragmatyzm lokalnych kierowców, to takie samochody zaczynają nabierać sensu – nie tylko pod względem ekologicznym.
Niestety, normy europejskie (te dotyczące emisji bezpieczeństwa), skutecznie eliminują chęć wprowadzania takich modeli przez producentów. Musiałyby po prostu być znacznie droższe, niż są na rodzimym rynku. A szkoda, bo w lokalnej gamie Suzuki brakuje takiego pojazdu.
Solio to pudełko na czterech kołach
Stylistyka ma tu zdecydowanie drugorzędne znaczenie. Mikroskopijne kółka i pudełkowate kształty sprawiają, że to małe Suzuki prezentuje się, jak żelazko. Niemniej jednak unowocześnione atrakcyjnymi elementami oświetlenia, ładnym grillem i srebrnymi wstawkami.
Warte uwagi są wymiary samochodu. Małe Suzuki ma 3810 milimetrów długości, co oznacza, że jest dłuższe od Toyoty Aygo X, a przy tym nieco krótsze od Yarisa. Mówimy wiec o mikrovanie, którego można umiejscowić w segmencie A.

Nadwozie jest wysokie i wąskie, co nie zwiastuje wybitnej skuteczności w zakrętach. Pamiętajmy jednak, że japoński samochód został stworzony z myślą o pokonywaniu miejskiej dżungli, a nie dalekich tras.
W jego wnętrzu jest naprawdę ciekawie, a przy tym ergonomicznie. Kubatura kabiny zapewnia mnóstwo przestrzeni nad głowami. Natomiast w kokpicie znajdziemy dotykowy ekran multimedialny, niezależny panel klimatyzacji i zegary umieszczone centralnie na podszybiu.
Małe Suzuki z dobrym napędem
Solio skrywa benzynowy silnik o pojemności 1,2 litra. To konstrukcja wolnossąca generująca dokładnie 82 konie mechaniczne i 109 niutonometrów. Uzupełnia ją instalacją 48-woltowa, z którą tworzy układ miękkiej hybrydy.

Co ciekawe, ten sam zestaw napędowy znajdziemy również w Suzuki Swift mHEV. Oba auta, choć reprezentują inne segmenty, dysponują także identyczną płytą podłogową Heartect. W przypadku Solio można ją uzupełnić zarówno przekładnią CVT, jak i napędem 4WD.
Małe Suzuki jest już wycenione na rodzimym rynku. Zgodnie z oficjalnymi informacjami, jego ceny zaczynają się od 1 926 100 jenów, co stanowi wydatek około 52 000 złotych (kurs 0,027). Jeśli Solio kosztowałoby mniej więcej tyle w Polsce, to chętnych na pewno by nie zabrakło.