Marka z brytyjskimi korzeniami stara się rozwijać swoją gamę modelową. Kierunek, w którym zmierza jest wyrażony między innymi przez prezentowany projekt sportowego coupe.
Oto Lotus Theory 1 Concept w pełnej okazałości. Wygląda jak mieszanka motoryzacyjnej klasyki z nowoczesnością. Jego sylwetka ma w sobie coś z Lamborghini – przede wszystkim klinowaty przód, który przypomina Huracana i najnowsze wcielenie Countacha.
Front wygląda imponująco. Dyskretne elementy oświetlenia zachodzą na muskularne błotniki. Do tego dochodzi zderzak, który mógł być inspirowany bolidami Formuły 1. Dalej jest również ciekawie. Górna strefa karoserii to szklana kopuła, która skrywa wnętrze.
Dostęp do kabiny ułatwiała skrzydlate drzwi o imponujących rozmiarach. Podejrzewamy, że są elektrycznie sterowane, żeby było nieco bardziej praktycznie. Tył utrzymuje minimalistyczną formę, ale podaną w nieco inny sposób. Znajdują się tu zderzak jest dyfuzorem samym w sobie.
Dokładne wymiary pojazdu nie zostały ujawnione, ale nietrudno dojść do wniosku, że mogą być zbliżone do modelu Esprit, który czeka na nowe wcielenie. Warto dodać, że producent doposażył auto w opony Pirelli P Zero Elect, które zmniejszają opory toczenia (występują również w modelach Eletre i Emeya).
Lotus Theory 1 Concept
Zastosowana technologia nie jest żadnym zaskoczeniem, ale i tak robi wrażenie. Lotus Theory 1 Concept opiera się na dwóch jednostkach elektrycznych, których potencjał systemowy sięga aż 986 koni mechanicznych. To wszystko przy masie własnej wynoszącej mniej, niż 1600 kilogramów.
Producent twierdzi, że to muskularne coupe rozwija setkę w 2,5 sekundy i potrafi rozpędzać się do 320 km/h. Należy dodać, że układ jest uzupełniony akumulatorem trakcyjnym o pojemności 70 kWh. Tyle ma wystarczać, by pokonać do 402 kilometrów na jednym ładowaniu. Według nas jest to optymistyczne założenie przy tym potencjale silnikowym.
Ciekawostkę stanowi pozycja kierowcy, którego fotel został zamontowany centralnie. Za nim znajdują się jeszcze dwa miejsca. Jeszcze bardziej interesująca jest technologia adaptacyjnej automatyzacji, która za pomocą siedzenia kierowcy wysyła odpowiednie impulsy (pompowanie krawędzi foteli), by poinformować o momencie skrętu. Może służyć również jako dedykowany przycisk. Włączanie radia plecami? Kto wie…
Kolejnym nietypowym rozwiązaniem jest układ kierowniczy steer-by-wire. Znamy go już z modeli Infiniti. To konstrukcja, która nie ma fizycznego połączenia kierownicy z kołami. Za przekazywanie ruchów odpowiadają liczne czujniki. Takie rozwiązanie zawsze ma minimalnie opóźnioną reakcję (raczej niezauważalną podczas normalnej jazdy), ale za to nie przenosi drgań na wieniec, co oznacza, że zwiększa komfort kierowcy.