w ,

Lexus LS 500h Omotenashi – Luksus podany inaczej

Każdy producent oferujący samochody klasy premium powinien mieć w swojej gamie limuzynę z prawdziwego zdarzenia. Choć w tym segmencie prym wiodą niemieckie marki, godnej konkurencji nie brakuje. Jednym z najlepszych tego przykładów jest Lexus LS, który doczekał się nowej generacji. Zapraszam na test wersji hybrydowej.

Karoseria
Japońscy styliści potrafią projektować modele łączące klasyczną elegancję z nowoczesnością. Jak to robią? Konserwatywną sylwetkę uzupełniają ciekawymi, designerskimi elementami. Wystarczy zwrócić uwagę na reflektory – mogłyby mieć zwyklejsze kształty, ale dlaczego ich nie urozmaicić ledowymi strzałkami? No właśnie. To samo dotyczy tylnych lamp, które wyraźnie zachodzą na błotniki. W oczy rzucają się także chromowane wstawki, ogromny grill, masywne zderzaki i kilka ciekawych przetłoczeń. Potężną sylwetkę auta uzupełniają oczywiście atrakcyjne felgi. Warto dodać, że topowa limuzyna Lexusa ma 5235 mm długości, 1900 mm szerokości oraz 3125 mm rozstawu osi.

Wnętrze
Czas na wewnętrzne przyjemności. Kokpit LS-a jest bardzo powściągliwy stylistycznie, choć nie można mu odmówić urody. Konsolę centralną zdobią analogowy, okrągły zegar, szeroki ekran multimedialny, dwie dysze nawiewu (optycznie przedłużone aż do drzwi pasażera) i przyciski od odtwarzacza oraz klimatyzacji automatycznej. Na tunelu środkowym znalazły się natomiast cup holdery, drążek automatu, duży podłokietnik i panel z gładzikiem odpowiedzialny za ustawianie wielu zdolności auta.

Po lewej stronie mamy oczywiście wielofunkcyjną kierownicę wykończoną nie tylko skórą ze starannymi przeszyciami, ale też prawdziwym drewnem. Za nią umiejscowiono łopatki do manualnej zmiany przełożeń oraz zestaw wskaźników opartych na wyświetlaczu wyróżniającym się wysoką rozdzielczością. Wyżej znajdziemy daszek, z którego wystają „rogi” do wyboru trybu jazdy i konfiguracji systemu kontroli trakcji (taki sam patent jest też w LC). Nie sposób pominąć też kwestii jakości. Pod tym względem japońska limuzyna należy do najlepszych na tej planecie. Najlepiej widać to po panelach drzwiowych – dawno nie widziałem takiej staranności.

Nie inaczej jest w przypadku foteli. Ich zakres regulacji pozwala na dostosowanie pozycji do każdej ludzkiej sylwetki. A może i zwierzęcej… Tę istotną zaletę uzupełniają możliwości podgrzewania, wentylowania i masażu. Każda podróż będzie więc bardzo przyjemna, bez względu na liczbę przebytych kilometrów. Kluczowa postać korzystająca z tego samochodu usiądzie jednak z tyłu. Tam znajdziemy przepastną kanapę , która umożliwia jazdę trójce pasażerów, ale kto by chciał brać kogoś na środek… Lepiej jednak mieć taką możliwość, niż jeździć „na dwa razy”…

Dwa skrajne miejsca oferują pełny luksus. Oddziela je rozkładany podłokietnik z wbudowanym tabletem, za pośrednictwem którego możemy ustawiać i konfigurować strefę audio (zestaw Mark Levinson gwarantujący genialne brzmienie), fotele czy klimatyzację. Co więcej, przed oczami tylnych pasażerów znajdują dwa duże ekrany. Istnieje także możliwość podpięcia zewnętrznego sprzętu (np. laptopa), co jest zasługą obecności gniazdka. Nie zabrakło również lusterek umiejscowionych na podsufitce, rolet przeciwsłonecznych i podnóżków. Te królewskie warunki uzupełnia naprawdę spora przestrzeń w każdą stronę.

Całkiem niezłe warunki będzie miał też ekwipunek, bo nawet w bagażniku postawiono na staranne spasowanie i naprawdę wysoką jakość. Pod elektrycznie sterowaną klapą znalazło się 430 litrów wolnej przestrzeni (wariant benzynowy ma o 50 litrów więcej). Trzeba przyznać, że jak na sedana, otwór załadunkowy jest spory. Przydałby się jedynie nieco niżej poprowadzony próg. Z drugiej strony, niech się tym przejmuje kierowca, a nie Pan Prezes.

Technologia
Pod maską Lexusa nie znajdziemy diesla, bo ta marka nie inwestuje w silniki wysokoprężne. Zamiast nich oferuje jednostki benzynowe lub zestawy hybrydowe. W obu przypadkach możemy mówić o niezawodności. Sercem testowanego egzemplarza jest 3,5-litrowe V6 generujące 299 KM (przy 6600 obr./min) i 360 Nm (przy 5100 obr./min.). Współpracuje z nim motor elektryczny rozwijający 132 kW (180 KM) i 300 Nm. Maksymalna moc obu jednocześnie pracujących konstrukcji to 359 KM. Za przeniesienie mocy na obie osie (AWD) odpowiadają dwie przekładnie.

To samo rozwiązanie znajduje się we wspomnianym już LC 500h, tyle że tam wszystkie argumenty trafiają na oś tylną. Oprócz 4-biegowego, klasycznego automatu, wbudowano tu przekładnię bezstopniową. Inżynierowie stworzyli duet dający w sumie 10 przełożeń (pierwsze trzy wykorzystują ?jedynkę? automatu, następne trzy ?dwójkę?, kolejne trzy ?trójkę?, a ?czwórka? pełni funkcję 10-tego przełożenia będącego nadbiegiem). W takiej konfiguracji ważąca 2265 kg limuzyna rozpędza się do pierwszej setki w 5,5 sekundy i bez problemu osiąga 250 km/h. A jak wygląda zużycie paliwa…? Otóż, średnia cyklu mieszanego (dystans 1200 km) wyniosła 11 litrów na setkę. Biorąc pod uwagę moją nogę, masę i możliwości pojazdu, wynik jest w pełni akceptowalny.

Wrażenia z jazdy
LS stawia na komfort, co oczywiście nie jest najmniejszym zaskoczeniem. Genialne zawieszenie pneumatyczne radzi sobie z wszelkiego rodzaju nierównościami i nawet w najmniejszym stopniu nie informuje podróżnych o swojej pracy. To też zasługa wzorcowego wyciszenia sprawdzającego się zarówno w mieście, jak i na drogach ekspresowych czy autostradach, gdzie osiągane prędkości są znacznie wyższe. Mimo iż to prawdziwy okręt drogowy, nie można narzekać na trakcję. Pełne wykorzystanie mocy umożliwia napęd na obie osie, a precyzję prowadzenia – komunikatywny układ kierowniczy.

Zespół hybrydowy też zasługuje na liczne pochwały. Silnik spalinowy aktywuje się bardzo szybko i bez najmniejszych drgań. Gwałtowne wciśnięcie pedału gazu pozwala na błyskawiczne skorzystanie z całej mocy. Dzięki sporym wartościom, japoński samochód nie traci wigoru nawet po przekroczeniu 200 km/h. Gdybym miał się do czegoś przyczepić, byłby to dźwięk jednostki spalinowej na wyższych obrotach. To jednak subiektywne odczucie, które może mieć związek z przesiadką z LC… Jeśli chodzi o pracę duetu skrzyń biegów, wszystko jest świetnie dograne i nie ma mowy o jakichkolwiek brakach czy niedoskonałościach.

Pamiętajmy, że flagowe modele są naszpikowane elektroniką wspomagającą po sam sufit. Możemy więc liczyć na pomoc w parkowaniu (asystent plus zestaw kamer), aktywny tempomat, systemy awaryjnego hamowania, wykrywania pieszych, monitorowania martwego pola w lusterkach, utrzymywania pasa ruchu, a nawet aktywnego omijania przeszkód na drodze. W takich warunkach kierowca czuje się coraz „mniejszy”, ale z pewnością może liczyć na większe bezpieczeństwo.

Okiem przedsiębiorcy
Topowe limuzyny nigdy nie będą należeć do cenowych okazji sezonu, dlatego nikogo z pewnością nie zdziwi kwota bazowa wynosząca 490 000 zł. Właśnie tyle trzeba zapłacić za prezentowaną odmianę hybrydową z podstawowym wyposażeniem (Elegance). Warto jednak zaznaczyć, że każda ma seryjnie automat i napęd na obie osie. Prezentowana wersja (Omotenashi) kosztuje natomiast 660 000 zł. Z kolei egzemplarz testowy, który brał udział w sesji zdjęciowej to wydatek 683 800 zł.

Tego typu auta przeważnie padają łupem zamożnych businessmanów i przedsiębiorców, dlatego bardzo istotne są warunki leasingowe. W przypadku polskiego oddziału japońskiej marki można liczyć na umowę z opłatą wstępną od 0% i okresem spłaty do 60 miesięcy. Z kolei osoby prywatne mogą zainteresować się kredytem z opłatą wstępną od 0%, umową do 96 miesięcy i oprocentowaniem od 5,99%. Promowaną aktualnie opcją jest tzw. Smartplan, który obniża koszty rat i umożliwia cykliczną wymianę samochodu na nowy.

Podsumowanie
Lexus oferuje… luksus w nieco inny sposób, niż niemiecka trójka. LS nie emanuje charakterem high-tech, co nie oznacza, że nie jest nowoczesny. Wszystko podaje jednak w bardziej dystyngowany sposób, co spodoba się konserwatywnej klienteli. W wersji hybrydowej ma też świetną dynamikę, dlatego może się spodobać zarówno temu, co wozi, jak i samemu wożonemu.

Tekst i zdjęcia: Wojciech Krzemiński

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Thierry Henry ambasadorem Renault!

Rajdowcy z HRSMP dla dzieci z Fundacja.net!