Włoska, legendarna ekipa pokazała światu swój najnowszy bolid. Ma on przybliżyć ją do mistrzostwa. Czy Ferrari SF-23 rzeczywiście jest tak dobre?
Przekonamy się o tym już niebawem, bo na początku marca odbędzie się pierwszy wyścig tego sezonu. Z kolei tydzień wcześniej zaplanowane są testy przedsezonowe, podczas których zobaczymy, który zespół radzi sobie najlepiej.
Ferrari SF-23 ma być szybsze od poprzednika, a do tego niezawodne. Szczególnie ważny jest ten drugi aspekt, ponieważ w minionym sezonie dochodziło do sporej liczby awarii. Do tego trzeba dopisać błędy kierowców i nietrafione strategie.
Krótko mówiąc, czerwony team mógł powalczyć znacznie dłużej o tytuł, ale sam sobie odebrał na to szanse. Wbrew pozorom, Red Bull nie był poza zasięgiem. To już jednak historia, dlatego trzeba skupić się na nadchodzących zmaganiach.
Ferrari SF-23
Wielu ekspertów przewidywało, że nowy bolid zostanie pozbawiony w znaczącym stopniu farby. Wszystko za sprawą ograniczenia masy. Okazało się jednak, że czerwony lakier zdobi większość elementów, co oznacza, że udało się uniknąć nadwagi bez konieczności rezygnowania z takich detali. Samo malowanie prezentuje się znakomicie. Kibice na pewno będą zadowoleni.
Aerodynamika została znacząco poprawiona. Wyraźnym modyfikacjom uległy oba skrzydła i wloty powietrza w bocznych strefach. Nieoficjalnie mówi się także o wzmocnieniu jednostki, choć formalnie jest to nielegalne. Pamiętajmy jednak, że zespoły F1 mają swoje sposoby, z których skrupulatnie korzystają.
Pozostaje wierzyć, że Ferrari SF-23 okaże się naprawdę szybkie i bezawaryjne. Liczymy także na lepsze decyzje podczas wyścigów. Czy zapewni je Fred Vasseur? No cóż, tego jeszcze nie wiadomo. Optymiści nie tracą wiary.
Przypomnijmy, że skład kierowców na sezon 2023 pozostał przeniesiony z ubiegłorocznych mistrzostw. To oznacza, że w bolidach zasiądą Charles Leclerc oraz Carlos Sainz Jr. Obaj są bardzo szybcy.
Ten pierwszy wydaje się większym talentem, ale drugi jeździ dojrzalej. Który będzie numerem jeden? Ferrari twierdzi, że na początku żaden, choć przyjaźń Leclerca z Vasseurem pozwala przypuszczać, że to Monakijczyk jest bliżej wiodącej roli w zespole.