Włosi nie kazali długo czekać na oficjalnego następcę swojego małego coupe, czyli Huracana. Poranny wyciek rzeczywiście przedstawiał prawdziwe grafiki wyczekiwanego modelu. Teraz wiemy o nim jeszcze więcej.
Oto Lamborghini Temerario w pełnej okazałości. Samochód ma przed sobą trudną misję: powtórzyć sukces poprzednika, który okazał się hitem sprzedaży. Na szczęście od razu widać, że ma potencjał – nie tylko ten stylistyczny.
Zacznijmy jednak od designu. To swego rodzaju połączenie wspomnianego Huracana z Revuelto. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z odświeżeniem i aktualizacją dotychczasowego nurtu stylistycznego. I to zdecydowanie dobra wiadomość.
Front zdobią sześciokątne światła do jazdy dziennej, długa maska z dyskretnymi przetłoczeniami, główne reflektory osadzone w wąskich szczelinach oraz płaski zderzak. Profil urozmaicają muskularne błotniki, które sąsiadują z potężnymi wlotami powietrza.
Tył samochodu też jest ciekawy, choć nie ma w nim aż tyle Lamborghini, ile można było oczekiwać. Zaokrąglone lampy sąsiadujące z centralnie umieszczoną końcówką układu wydechowego (tuż pod światłem stop) to motywy przypominające nam delikatnie projekty McLarena. Nie mogło zabraknąć także dużego dyfuzora.
Warte uwagi są wartości aerodynamiczne nowego modelu włoskiego producenta. Dzięki wspomnianym wlotom powietrza i odpowiednio poprowadzonym liniom karoserii, auto generuje o 103 procent większy docisk, niż Huracan Evo. A to mówi samo za siebie.
Wyposażając auto w pakiet Temerario Alleggerita z większym, tylnym skrzydłem i felgami z włókna węglowego można liczyć na jeszcze większy docisk – o 158 procent w porównaniu do Huracana Evo. To znacząca różnica.
Kabina prezentuje się naprawdę ładnie – szczególnie w konfiguracji dwukolorowej (jak na zdjęciach, gdzie brąz połączono z ciemną barwą). Wskaźniki są oczywiście cyfrowe i można je delikatnie personalizować. Przed nimi zamontowano sportową kierownicę z fizycznymi przyciskami na obu ramionach.
Na konsoli centralnej znajdują się dwie dysze nawiewu i pionowo wkomponowany ekran dotykowy, za pomocą którego można ustawić sporą liczbę funkcji pojazdu. Oprócz tego jest dodatkowy wyświetlacz dedykowany pasażerowi, który ma oczywiście formę gadżetu.
Lamborghini Temerario – dane techniczne
Podwozie wykonano z aluminium i włókna węglowego, co zapewniło lekkość oraz wyższy poziom sztywności (o 20 procent). Inżynierowie zaprojektowali więcej litych elementów, co pozwolił oszczędzić zużycie materiału o 50 procent i zmniejszyć liczbę spawów o 80 procent.
Lamborghini Temerario to HPEV, czyli High-Performance Electrified Vehicle. To oznacza, że zastosowana jednostka V8 o pojemności 4 litrów otrzymała elektryczne wsparcie. Jej uzupełnieniem są aż trzy silniki na prąd – dwa na przedniej i jeden na tylnej osi. Te przednie mają po 82 konie mechaniczne, a tylny wytwarza 150 koni mechanicznych.
Już sama konstrukcja silnika spalinowego też robi wrażenie. Posiada płaski wał korbowy, dwie turbosprężarki o maksymalnym ciśnieniu 2,41 bar, odlewane głowice aluminiowe, tytanowe korbowody oraz popychacze zaworów pokryte diamentopodobnym węglem DLC.
Potencjał systemowy tego układu to 920 koni mechanicznych, co przekłada się na setkę w zaledwie 2,7 sekundy i prędkość maksymalną wynoszącą 336 km/h. Krótko mówiąc, potencjał jest naprawdę ogromny.
Napęd na obie osie można dezaktywować trybem „Drift Mode”, co oczywiście oznacza przenoszenie mocy na tylną oś – w trzech poziomach (w zależności od potrzeb użytkownika). To oznacza sporo frajdy dla wprawnego kierowcy.
Warto dodać, że Lamborghini Temerario to hybryda plug-in. Akumulator trakcyjny ma jednak tylko 3,8 kWh pojemności. Można go podładować w 30 minut z portu AC o mocy 7 kW. Alternatywą jest skorzystanie z silnika spalinowego (w 6 minut) lub za pomocą odzyskiwania energii z hamowania.
Włosi nie podali zasięgu w trybie elektrycznym, ale przy tak niewielkiej baterii jest on pewnie na poziomie hybryd HEV. Tutaj elektryczność służy głównie do zwiększenia wydajności, a nie uzyskiwania korzystniejszych wyników środowiskowych.