Nowoczesne samochody są naszpikowane najnowszymi systemami, które mają wspierać kierowcę w różnych warunkach – także tych skrajnych.
Świetnym tego przykładem mogą być SUV-y, wśród których nie brakuje modeli luksusowych dających poczucie bezpieczeństwa. Ten Range Rover jest tego dobrym przykładem. A dokładniej dobrym i złym, bo nie poradził sobie najlepiej na teoretycznie zwykłej drodze.
Zacznijmy od tego, że nawierzchnia została poprowadzona na pochyłości i pokrywał ją śnieg. Dwutonowy kolos miał problem z podjechaniem. Mimo napędu na obie osie, ugrzązł tuż przed zakrętem.
Tymczasem mały i prosty Fiat Panda 4×4 poradził sobie ze wzniesieniem bez najmniejszych kłopotów. Jego użytkownik mógł się lekko uśmiechnąć do posiadacza znacznie większej i kilkukrotnie droższej maszyny.
Dlaczego Range Rover miał kłopoty z podjechaniem? Zacznijmy od fizyki. Duża masa własna zawsze utrudnia podjazd pod strome wzniesienia. Wystarczy obejrzeć stare nagrania, by zobaczyć, jak zwykły maluch radzi sobie w takich warunkach lepiej, niż wiele mocniejszych samochodów z podobnym napędem.
Trudno wykluczyć także niewielkie doświadczenie kierowcy, który mógł nie wyłączyć kontroli trakcji lub nie potrafić wykorzystać pełnego potencjału samochodu. Brak opon zimowych też jest możliwy, ale w takich warunkach wydawałby się ekstremalną głupotą, dlatego mimo wszystko wydaje się mało prawdopodobny.
Tak czy inaczej, Fiat Panda 4×4 to zuch wśród małych aut. Świetnie nadaje się do trudnych warunków, szczególnie w górach. Szkoda, że już nie doczeka się nowej generacji ze spalinowy silnikiem.