Prawdziwym problemem na polskich drogach nie jest infrastruktura czy słabe samochody, tylko mentalność uczestników ruchu. Ma to związek z poczuciem wyższości i niskim poziomem kultury osobistej.
Ten śmiałek w starej Toyocie jest tego znakomitym przykładem. Raczej nie zdaje sobie sprawy, że włączenie kierunkowskazu jest poinformowaniem, a nie zezwoleniem na zmianę pasa. To, że migacz jest aktywny nie oznacza, że mamy prawo skręcać – należy o tym pamiętać.
Użytkownik japońskiego auta raczej nie przejmował się przepisami, dlatego wyjechał przed maskę nagrywającego. Ten drugi zaczął gwałtownie hamować, po czym użył świateł drogowych. Zamiast potencjalnych przeprosin, doświadczył złośliwości.
Główny bohater tej historii postanowił dodatkowo (i bezsensownie) zahamować przed maską autora filmu. Po tym miał pokazać nieprzyjazny gest. Co zyskał? Nic. A stracić mógł naprawdę sporo. Niewykluczone, że spotka go kara wymierzona przez policję – jeżeli materiał został jej przekazany.
Niektórzy internauci twierdzą, że obaj kierowcy są siebie warci zarzucając nagrywającemu okupowanie lewego pasa. Tak naprawdę tylko w jednym momencie mógł zjechać na prawy, ale przy tych różnicach w prędkościach niewiele by to dało. Poza tym, nie wiem, czy ktokolwiek za nim jechał. Odstęp od poprzedzającego pojazdu był prawidłowy przy takich prędkościach (zgodny z przepisami).
Trudno więc mówić o podziale winy, a już na pewno nie można usprawiedliwiać chamstwa i nieostrożności. Pamiętajmy, by utrzymywać odpowiedni poziom kultury na drodze. Wtedy każdemu będzie lepiej.