Choć mamy za sobą bardzo trudny rok związany z pandemią, liczba kradzieży samochodów w niektórych zakątkach świata wyraźnie wzrosła.
Jak podała organizacja National Insurance Crime Bureau, w 2020 roku w Stanach Zjednoczonych doszło do kradzieży aż 873 080 pojazdów. To o 9,2 procenta więcej, niż rok wcześniej. Skąd ta tendencja? Społeczność nie decydowała się na tak częste przemieszczanie, dlatego łatwiej było namierzyć łup pod postacią auta i go „przejąć”.
Co ciekawe, prawdziwa plaga kradzieży dotyczy samych katalizatorów. Ten cenny przedmiot wpływający na zmniejszenie emisji spalin ma w sobie pallad – surowiec, który na rynku jest droższy od złota. Taka część może mieć wartość nawet kilku tysięcy złotych. Złodzieje rzadko są w stanie uzyskać takie ceny, ale i tak potrafią na tym sporo zarobić.
Jak zapobiec kradzieży katalizatora?
Nie istnieje jedna skuteczna metoda. Najpewniejszym rozwiązaniem jest pozostawienie samochodu w miejscu strzeżonym lub zamkniętym dla obcych. Niektórzy stosują także dodatkowe blokady, ale to jedynie utrudnienie, które delikatnie zwiększa czas wycięcia drogiego podzespołu.
Przykładowo, brytyjski oddział Toyoty postanowił wydać milion funtów na dodanie tajnych oznaczeń do 100 tysięcy katalizatorów, by udało się ustalić, skąd pochodzi skradziony przedmiot. To jednak działanie „po fakcie”, a nie prewencja.
Co ciekawe, przestępcy bardzo często szukają Priusów. Dlaczego akurat japońska hybryda jest pożądana? Bo posiada aż dwa katalizatory. Według niektórych, konieczne jest edukowanie, ale według nas niewiele to da. Cenne rzeczy zawsze zwiększają ryzyko kradzieży.