To zdarzenie udowadnia, że na polskich drogach można spodziewać się praktycznie wszystkiego – nawet skrajnie nierozsądnych reakcji.
Sytuacja wydaje się jasna. Kolizja z motocyklistą została sprowokowana przez kierowcę. Sprawca odjechał, co mogło mieć związek z nieświadomością. Późniejszego zachowania nie można jednak już usprawiedliwić w taki sposób.
Do kontaktu doszło podczas zmiany pasa ruchu. Wydaje się, że użytkownik samochodu nie spojrzał w lusterka lub miał jednoślad w martwej strefie. Opis nagrania sugeruje, że mogła być to nawet celowa zagrywka ze strony kierowcy. Trudno jednak kogokolwiek podejrzewać o świadome doprowadzanie do tak skrajnego niebezpieczeństwa.
Podjął się manewru i doprowadził do zepchnięcia. Motocyklista utrzymał się na drodze. Wszystko zostało nagrane przez świadka, który jechał za uczestnikami kolizji.
Niestosowna reakcja
Motocyklista dogonił kierowcę na następnym skrzyżowaniu, by wyjaśnić sprawę. Sprawca z niewiadomych przyczyn odjechał lekceważąc potencjalne konsekwencje, które mogą być naprawdę poważne.
Doprowadzenie do kolizji i ucieczka z miejsca zdarzenia może zostać uznana przez sąd za naganne przewinienie. Sam policjant może wymierzyć za o 5 tysięcy złotych mandatu. Gdy sprawa trafi do sądu, grzywna może być nawet pięciokrotnie wyższa.
Kierowca postąpił więc podwójnie lekkomyślnie. Liczymy na to, że polskie organy postąpią słusznie i nie będzie pobłażliwości dla takich uczestników ruchu. Surowa kara powinna zniechęcić do podobnych wyczynów.