To zdarzenie budzi spore kontrowersje wśród internautów, którzy mają podzielone zdania na temat potencjalnego sprawcy.

Kolizja na rondzie nie jest jakimś wyjątkowym zjawiskiem. Choć to najbezpieczniejsza forma skrzyżowań, na niej również dochodzi do wielu niepożądanych sytuacji. Wydaje się, że ta historia jest tego dobrym przykładem.

Zacznijmy od tego, że tego typu miejsca nie zawsze są takie same – różnią się rodzajami. W tym przypadku nie było mowy o rondzie turbinowym. Był to klasyczny obiekt, który umożliwiał zjazd z ronda z obu pasów, choć w przypadku tego wewnętrznego konieczne było ustąpienie pierwszeństwa.

Z kolei osoba jadąca zewnętrznym pasem mogła jeździć w kółko bez łamania przepisu. Warto podkreślić, że nie było żadnych znaków, które by to uniemożliwiały.

Kolizja na rondzie – czyja wina?

Kierowca, który przeciął tor jazdy drugiego uczestnika ruchu (nagrywającego) twierdził, że to nie jego wina. Konfliktową sytuację musieli więc rozwiązać funkcjonariusze policji, którzy zostali wezwani na miejsce.

Zobacz także: Kontrowersyjna kolizja na rondzie. Wymuszenie pierwszeństwa czy odszkodowania? (wideo)

Mundurowi nie mieli wątpliwości – zawinił uczestnik jadący pasem wewnętrznym. Użytkownik Nissana najpewniej uważał, że zdąży przeciąć tor jazdy innego kierowcy, ale ostatecznie nie udało uniknąć się poważnych konsekwencje. Kolizja na rondzie skończyła się poważnym uszkodzeniem dwóch samochodów.

Sprawca został ukarany mandatem karnym, który przyjął. Niech to będzie przestroga dla wszystkich. Pamiętajmy, by zwracać uwagę na znaki i minimalizować ryzyko występowania takich zdarzeń drogowych.

Zobacz także: Kierowca przeciął rondo i zaliczył twarde lądowanie. Był pijany (wideo)

Kolizja na rondzie też może mieć fatalne skutki. W przypadku oznaczonych pasów i wariantów turbinowych kierowcom znacznie łatwiej zrozumieć, jak postępować. Trudno jednak tłumaczyć wykroczenia – każdy posiadacz prawa jazdy musi wiedzieć, jak się odnaleźć na drodze.