Rozwój samochodów elektrycznych potrwa jeszcze wiele lat. Trudno nie odnieść wrażenia, że ta technologia ma najlepsze czasy jeszcze przed sobą.
Inżynierowie pracują nad udoskonaleniem dostępnych rozwiązań, aby uzyskać jak najwyższe poziomy praktyczności, wydajności i niezawodności. Niestety, z tą ostatnią bywa różnie. Konsekwencje usterek i awarii bywają bardzo kosztowne, a nawet niebezpieczne.
Doskonale wie o tym General Motors, które ma spory problemem. Chevrolet Bolt, który jest jednym z produktów tego koncernu często staje w płomieniach. Problem jest znany od jakiegoś czasu, ale nie został jeszcze rozwiązany. Jak wynika z szacunkowych wyliczeń, zagrożenie powoduje około 140 tysięcy egzemplarzy tego modelu.
Kolejny pożar elektrycznego auta
Tym razem spłonął Chevrolet Bolt z 2019 roku przebywający w stanie Georgia. Auto było zaparkowane na podjeździe i nie zostało podpięte do żadnego źródła energii elektrycznej. To oznacza samozapłon.
Strażacy, którzy przybyli na miejsce mieli przed sobą duże wyzwanie. Ogień rozprzestrzeniał się w szybkim tempie. Na szczęście udało się ocalić garaż i dom, które stały w sąsiedztwie płonącego samochodu.
General Motors realizuje akcje serwisowe oraz wycofuje pojazdy, które według nich mogą generować zagrożenie. Jednocześnie wydało instruktaż, który ma zminimalizować ryzyko poważnych konsekwencji aż do czasu rozwiązania problemu. Wśród zasugerowanych czynności są:
- utrzymanie naładowania baterii na określonym poziomie
- pozostawianie auta z zachowaniem odstępów od innych pojazdów (około 15 metrów)
To wszystko brzmi kuriozalnie, ale trzeba wierzyć, że koncern zdoła się uporać z problemem. Warto dodać, że za konstrukcję baterii odpowiada LG, które pomaga rozwiązać sytuację.