Umowy lojalnościowe zazwyczaj obejmują pracowników i pracodawców. Tym razem jednak są stosowane w przypadku klientów.
Wszystko za sprawą nowej Toyoty Land Cruiser. Samochód odniósł spory sukces, szczególnie w Azji. W samej Japonii zebrano już 22 tysięcy zamówień. I właśnie tam nabywca tego modelu nie może go sprzedać, mimo że jest jego prawowitym właścicielem. Taki wymóg stawia sam producent.
Według doniesień Creative311, klienci są zobowiązani do podpisania umowy zabraniającej sprzedaży samochodu w ciągu 12 miesięcy od odebrania kluczyków. Jeżeli zlekceważą postanowienia dokumentu, mają dostać zakaz kupna innych Toyot. Nie wiadomo jednak na jak długo.
Zakaz sprzedaży Land Cruisera
Brzmi to wszystko absurdalnie z perspektywy polskiego klienta, ale japońska marka ma logiczne argumenty. Po pierwsze, w ten sposób chce uniknąć natychmiastowej odsprzedaży z zyskiem. Popyt wyraźnie przerasta podaż, dlatego nietrudno znaleźć osobę, która chciałaby zarobić na szybkiej transakcji. Istnieją klienci, którzy są w stanie zapłacić więcej w zamian za szybsze otrzymanie pojazdu.
Powody:
- popyt przerastający podaż
- wzrost na rynku wtórnym
- ryzyko reeksportu
- trafianie samochodów w niepowołane ręce
Toyota idzie o krok dalej w swoich wnioskach. Mówi się nawet o zagrożeniu wynikającym z reeksportu. Sami dealerzy są więc pod obserwacją i mogą mieć problemy w przypadku wystąpienia takich sytuacji. W skrajnych przypadkach może dojść do zablokowania sprzedaży Land Cruiserów niektórym dealerom, a może i nawet utraty koncesji.
Według Toyoty, istnieje zagrożenie wykorzystywania aut przez grupy terrorystyczne. Jak widać, Japończycy podchodzą do sprawy poważnie. Czy ta strategia okaże się opłacalna? Czas pokaże. Najlepiej byłoby jednak zwiększyć moce produkcyjne. Wtedy udałoby się uniknąć kosztownego „monitoringu” firm i „lojalek”.