w

Kierowca nie odpuszczał, mimo żenującej współpracy z policją. Dzięki niemu sprawca tragedii został złapany (wideo)

Pościg za sprawcą śmiertelnego potrącenia
Kierowca nie odpuszczał, mimo żenującej współpracy z policją. Dzięki niemu sprawca tragedii został złapany (wideo)

To zdarzenie pokazuje, jak bardzo zawodzi komunikacja w niektórych polskich służbach.

Zacznijmy od tego, że kierowca gonił pijanego uczestnika ruchu jadącego Oplem. Jak wynika z opisu nagrania, poinformował dyspozytora, który odebrał telefon alarmowy (nr 112) o całym zdarzeniu.

Rozmowa z tym człowiekiem spełzła na niczym. Była wręcz pretensjami, ponieważ nagrywający nie miał zapisanego numeru rejestracyjnego. Podał go chwilę wcześniej i nie zapamiętał. Dyspozytor zachował się tak, że wolimy tego nie określać przymiotnikami…

W końcu, gdy zadzwonił po raz trzeci, natrafił na mężczyznę, z którym doszło do porozumienia. Informował o bieżącej lokalizacji próbując utrzymać się za podejrzanym. Nie było to łatwe, bo ten uciekał narażając pieszych.

Policja bez przekonania

W końcu pojawił się radiowóz na sygnałach. Z niewiadomych przyczyn, mundurowi nie zablokowali od razu samochodu podejrzanego. Albo nie wiedzieli jak to zrobić, albo nie zapoznali się z opisem auta (lub nie mieli pojęcia jak może wyglądać dany pojazd).

Pościg za podejrzanym
Policjanci nie zablokowali drogi podejrzanemu. Ruszyli za nim w pościg i go zgubili

Nagrywający pokazał im jednak, że to on. Mundurowi ruszyli więc za nim. Nagrywający miał wrażenie, że policjanci nie chcieli go zatrzymać. Zwracał uwagę na ich prędkość, która była, delikatnie mówiąc, daleka od tej oczekiwanej.

Świetna interwencja nagrywającego

Gdy podejrzany skręcił w Esperanto, policja pojechała za nim. Nagrywający ruszył prosto, bo wiedział, że uciekinier będzie musiał wyjechać na ulicę Smoczą. Tym sposobem stanął na torze jazdy podejrzanego.

Uciekinier zorientował się, zatrzymał auto i uciekał pieszo. Nagrywający ruszył za nim zupełnie sam, ponieważ nie było żadnego patrolu policji. Dlaczego? Tego nie wie nikt.

Zatrzymanie obywatelskie
Nagrywający zablokował drogę przestępcy i zaczął gonić go pieszo. Policja zaginęła w akcji

Ponownie wybrał numer alarmowy i dyspozytor pytał, po co go goni. Nie tracąc czasu przekazał swoją lokalizację, ale kolejny dyspozytor nie zrozumiał jego postawy, dziwiąc się, dlaczego biegnie za podejrzanym. Może dlatego, że policja za nim nie biegła? Brak słów.

Ucieczka przestępcy

Niestety, nagrywający wywrócił się i podejrzany zbiegł. W międzyczasie wypowiedział kilka cierpkich słów na temat pracy dyspozytora i odłożył słuchawkę. Gdy wrócił do samochodu, stał przy nim radiowóz. Rychło w czas.

Nie wiadomo jakim cudem policjanci mieli takie opóźnienie. Przepuszczali ludzi na skrzyżowaniu? Zabłądzili? Trudno jedno znacznie stwierdzić, tym bardziej że mieli do pokonania dystans 500 metrów i podejrzanego przed sobą…

Tragiczny finał

Gdy funkcjonariusze spisywali nagrywającego, przyszedł komunikat, że zatrzymali człowieka przypominającego podejrzanego. Okazało się, że mężczyzna zrobił awanturę w domu i wezwani policjanci, którzy podjęli interwencję uznali, że to może być on. Przywieźli go do miejsca porzucenia samochodu. Nagrywający go rozpoznał.

W samochodzie był telefon jego dziewczyny. Mężczyzna miał w oddechu 0,83 promila i był pod wpływem narkotyków. Co więcej, przełożył tablice z samochodu swojej kobiety i na jej aplikację wynajął auto z firmy Panek. Chciał w ten sposób zrobić na złość konkubinie.

Po próbach ustalenia wszystkich okoliczności i zebraniu informacji w jedną całość okazało się, że mężczyzna potrącił śmiertelnie przechodnia na ulicy Smoczej. Wcześniej doprowadził do potrącenia innego pieszego. Nagrywający przekazał tę drugą informację policji, która nie miała o tym pojęcia.

Żenujące zderzenie z rzeczywistością

Kierowca, który zdecydował się pomóc policji, był po prostu zażenowany i rozczarowany całą akcją i postawami, z którymi się spotkał. Najpierw został zlekceważony przez pracowników obsługujących numer alarmowy, ale nie odpuścił, bo wiedział, że od niego może zależeć ujęcie przestępcy.

Najbardziej zirytowała go ospała interwencja policjantów, którzy tak naprawdę zgubili podejrzanego będącego „na widelcu”. A jechali na sygnałach… Co więcej, to nagrywający starał się poskładać wszystkie fakty w jedną całość oraz dostrzec twarz przestępcy.

Podejrzewamy, że gdyby nie on, to bandyta mógłby być dalej na wolności. Niewykluczone, że zabiłby kogoś jeszcze. I właśnie dlatego jego postawa zasługuje na uznanie. Za swoje bohaterstwo dostał pouczenie – w końcu złamał przepisy ruchu drogowego.

Chociaż tyle, że nie policjanci, nie potraktowali go zgodnie z nowym taryfikatorem. Gdyby nie skorzystali z pouczenia, moglibyśmy mówić o tragedii na wszystkich frontach.

https://news.google.com/publications/CAAqBwgKMOrZngswgeS2Aw?hl=pl&gl=PL&ceid=PL%3Apl

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyprzedzanie na przejściu 2022

Te kobiety miały szczęście. Rozpędzony minivan przemknął tuż obok nich (wideo)

Wchodzenie na pasy "w ciemno"

Nieostrożna młodzież na przejściu. Przed wejściem na pasy sprawdzaj, czy nic nie nadjeżdża! (wideo)