Znany dziennikarz motoryzacyjny postanowił nabyć kolejne auto i pochwalić się tym całemu światu.
Zacznijmy od tego, że James May kupił nowy samochód bez wcześniejszego przetestowania i sprawdzenia. Jak sam stwierdził, pierwszy kontakt z tym modelem nastąpił dopiero w jego garażu. Nie jesteśmy zwolennikami takich zakupów, ale coraz więcej osób ufa producentom i realizuje wszystko przez internet. Odważne.
Prawdziwa kontrowersja dotyczy jednak jego wyboru. Brytyjski prezenter The Grand Tour został właścicielem Toyoty Mirai drugiej generacji. To samochód skrywający technologię wodorową, której przyszłość nie jest jeszcze jasna.
Mirai za Miraia
Dlaczego uznawane jest to za kontrowersję? Otóż, May chwilę wcześniej sprzedał pierwszą generację tego modelu, ponieważ uznał, że infrastruktura w jego kraju jest niewystarczająca, by wygodnie korzystać z takiego źródła transportu. Biorąc pod uwagę fakt, że liczba stacji wodorowych nie wzrosła jakoś znacząco, eksploatacja takiego samochodu dalej będzie utrudniona.
Owszem, nowa Toyota Mirai jest bardziej wydajna od poprzedniej, a przy tym przestronniejsza, nowocześniejsza i lepiej wyposażona, ale to za mało, by móc nią jeździć po całym kraju i nie martwić się poszukiwaniem stacji.
Wiele osób twierdzi, że auta wodorowe nie mają przyszłości. W porównaniu do aut elektrycznych, wymagają znacznie bardziej zaawansowanej infrastruktury, która ma związek z transportowaniem oraz magazynowaniem tego rodzaju paliwa. Znaczenie odgrywa także sama konstrukcja, która ogranicza miejsce w kabinie. Istotne są również gorsze osiągi, niż w przypadku „elektryków”. Niewykluczone jednak, że nadejdzie przełom i coś w tej materii zostanie zmienione.