Japońska marka premium zamyka pewien ważny rozdział w swojej historii. Wycofuje z oferty popularnego sedana, który jest jej ostatnim spalinowym reprezentantem z tym rodzajem nadwozia.
Infiniti Q50 było oferowane w Polsce – zanim producent całkowicie wycofał się z naszego kraju i większości państw Unii Europejskiej (z powodu zaostrzających się norm emisji spalin). Przez lata było to bardzo ciekawe i przede wszystkim konkurencyjne auto, które mogło rywalizować z takim tuzami, jak Lexus IS, Mercedes-Benz Klasy C czy BMW Serii 3.
Przypomnijmy, że premiera tego samochodu odbyła się w 2013 roku. Nie był to może najdłużej produkowany model we współczesnej historii rynku motoryzacyjnego, ale bez wątpienia jego warta przewyższała średni okres produkcji jednej generacji.
Infiniti Q50 przechodzi do historii
Japoński sedan był oferowany z szeregiem konfiguracji napędowych. Bazą była jednostka benzynowa o pojemności 2 litrów, która generowała około 210 koni mechanicznych. Wysokoprężną alternatywą był dla niej 2,2-litrowy diesel generujący 170 koni mechanicznych.
Znacznie więcej emocji budziło trzylitrowe, podwójnie doładowane V6 zdolne generować nawet 405 koni mechanicznych. Istniała także słabsza, 300-konna wersja (na wybranych rynkach). Standardem była oczywiście przekładnia automatyczna, choć w krajach rozwijających się można było dostać sześciobiegowy manual (z dwulitrowymi silnikami).
W Ameryce Pólnocnej pojawił się także silnik 3.7 V6 o mocy 333 koni mechanicznych. Aby nadążać za konkurencją, Infiniti Q50 doczekało się również wersji hybrydowej opartej na 3,5-litrowym V6 wspieranym przez jednostkę elektryczną. Potencjał systemowy tego układu to 364 konie mechaniczne.
Auto oferowało nietypowy układ kierowniczy oparty na systemie Steer by Wire. Cóż to takiego? Konstrukcja, która fizycznie nie łączy kolumny kierowniczej z kołami. Za przekazywanie reakcji i położenia wieńca odpowiadały czujniki.
Takie rozwiązanie miało zapewnić większy komfort, bo nie przenosiło drgań na kierownicę. Była też druga strona tego medalu. Podczas gwałtownego manewrowania dało się odczuć niewielką zwłokę w reakcji, co mogło irytować fanów szybkiej jazdy.
Przyszłość Infiniti ma być elektryczna. To też oznacza, że japoński producent klasy premium może wrócić na Stary Kontynent, gdzie lobbuje się i forsuje technologię akumulatorową.