w

Hyundai Kona Mauna Loa wygląda jak bazowa wersja, ale to edycja specjalna

Hyundai Kona Mauna Loa
Hyundai Kona Mauna Loa

To jeden z najbardziej charakterystycznych crossoverów na rynku. W takiej konfiguracji prezentuje się oryginalnie i kontrowersyjnie zarazem. Nie wszystkim przypadnie do gustu.

Bliżej natury

Tak wygląda Hyundai Kona Mauna Loa. Złośliwi twierdzą, że przypomina bazowe wersje wyposażeniowe z lat 90. No cóż, coś w tym jest. Tyle niepolakierowanego plastiku budzi takie skojarzenia. Założenia projektantów były jednak zupełnie inne.

Zacznijmy jednak od nazwy, która nie jest przypadkowa. To bezpośrednie nawiązanie do największego na świecie, aktywnego wulkanu. Czy to oznacza, że projektanci stworzyli pojazd do ekstremalnych zadań specjalnych? Mamy ku temu pewne wątpliwości, choć nie należy wykluczać terenowych aspiracji.

Hyundai Kona Mauna Loa

Zacznijmy od lakieru. Wybór padł na odcień Mirage Green, który pasuje do obłej sylwetki koreańskiego auta. O kołach tego powiedzieć nie można. Wydają się zdecydowanie za małe i „znikają” pod masywnymi błotnikami.

Warto jednak zaznaczyć, że składają się z z 16-calowych felg firmy Weds oraz 17-calowe opony z głębokim bieżnikiem. Z pewnością to próba nawiązania do samochodów stricte terenowych. Czy udana? Ocenę pozostawiamy Wam.

Hyundai Kona Mauna Loa
Hyundai Kona Mauna Loa

Najbardziej kontrowersyjnie prezentują się jednak zderzaki, które w całości zostały pozbawione lakieru. Auto wygląda teraz znacznie surowiej, co ma swoje plusy, ale jednocześnie przypomina budżetowe konfiguracje różnych modeli, które jeszcze kilka lat temu były wykorzystywane przez przedstawicieli handlowych.

We wnętrzu znajdziemy skórzaną tapicerkę w tym samym odcieniu, co lakier karoserii. Ta sama barwa pokrywa część paneli drzwiowych i plastików. Aby było praktyczniej, Hyundai Kona Mauna Loa otrzymał również gumowe dywaniki, które łatwo wyczyścić.

Hyundai Kona Mauna Loa
Kona Mauna Loa

Producent proponuje także różne akcesoria uzupełniające edycję specjalną. Wśród nich znajdziemy m.in.: rozkładany taboret, organizer na oparcie foteli oraz matę zapobiegającą pobrudzeniu podłogi bagażnika.

Należy dodać, że prezentowana edycja doczeka się zaledwie 30 egzemplarzy. Wszystkie zostaną zaoferowane na rynku japońskim. Trudno jednak mówić o stracie, skoro i tak bazą Mauna Loa jest wersja elektryczna. W Polsce taki napęd wciąż nie jest popularnym wyborem.

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Brabus Rocket GTS

Brabus Rocket GTS, czyli Mercedes SL Coupe. Tył wzbudza kontrowersje

Isuzu D-MAX Bade

Isuzu D-MAX Blade. Lepiej zjedź z lewego pasa