To zupełna nowość południowokoreańskiego producenta. Ma szansę na globalny sukces, ponieważ łączy prostotę z nowoczesnością. I robi to całkiem nieźle.
Hyundai Inster może zabrać klientów Dacii Spring lub Citroenowi e-C3. To już jasno sugeruje, o jakim segmencie pojazdów mówimy. Nowość skrywa elektryczny układ napędowy, choć bazuje na konstrukcji spalinowej.
Wszystko zaczęło się od modelu Casper, czyli niewielkiego crossovera z benzynowym silnikiem. Jest oferowany na wybranych rynkach (głównie rozwijających się) i budzi duże zainteresowanie, bo ma dobry stosunek ceny do jakości.
Z kolei Inster ma być produktem globalnym, co oznacza, że zobaczymy go również w Europie. Jest to dobra wiadomość z perspektywy klientów, którzy będą mieli większy wybór. Nie jesteśmy zwolennikami napędów akumulatorowych, ale jeśli już mają być stosowane w aktualnej formie, to właśnie w niewielkich, stosunkowo lekkich i prostych autach.

Stylistyka Instera jest bardzo przyjemna. Pas przedni z nowoczesnymi elementami oświetlania i masywnym zderzakiem robi pozytywne wrażenie. Tak samo można opisać tylną część karoserii, gdzie dominuje pas świetlny nawiązujący do większych modeli tej marki.
Profil auta jest bardzo charakterystyczny. Wszystko za sprawą nietypowej sylwetki, która przypomina lekko wydłużone Suzuki Ignis. W przypadku koreańskiego modelu jest jednak ciekawiej ze względu na wyraziste przetłoczenia.
Hyundai Inster i Opel Astra F – co je łączy?
Pierwsze wcielenie niemieckiego modelu zostało tu przywołane przez jeden element, który kojarzy się głównie z nim. Nie kryliśmy zaskoczenia, gdy to zobaczyliśmy. Jak zerkniecie na kokpit, to pewnie od razu zdołacie się zorientować.
Chodzi oczywiście o centralne, zaokrąglone dysze nawiewu. Są niemal identyczne. Co więcej, pomiędzy nimi znalazł się przycisk świateł awaryjnych z namalowanym, czerwonym trójkątem – dokładnie tak, jak w Oplu. Czy to przypadek? Pewnie tak, choć nie jest tajemnicą, że styliści lubią inspirować się starszymi projektami innych marek.

Mimo tego, projektowi nie można odmówić nowoczesności – na szczęście takiej, która nie zaburzyła ergonomii. Zegary są cyfrowe i można je personalizować. Przed nimi wkomponowano kierownicę z fizycznymi przyciskami na obu ramionach.
Rolę centrum dowodzenia pełni dotykowy ekran multimedialny, który został umieszczony nad wspomnianymi dyszami nawiewu. Uzupełniają go klasyczne klawisze i pokrętła, które znacząco ułatwiają obsługę.
Na tym nie koniec. Hyundai Inster posiada także konwencjonalny panel klimatyzacji – bez żadnych udziwnień czy skomplikowanych rozwiązań. Co więcej, w kabinie znajdziemy schowki, półki, wieszaki, uchwyty na butelki czy gniazda USB. Pod względem użyteczności jest to wręcz wzorcowe wnętrze w tej klasie.
Dwie wersje silnikowe
Hyundai Inster będzie oferowany w dwóch układach, które otrzymały swoje nazwy: Standard i Long Range. Ten pierwszy, jak sama nazwa wskazuje, otwiera ofertę modelu. Skrywa silnik elektryczny generujący 95 koni mechanicznych i 147 niutonometrów.
Dysponuje akumulatorem trakcyjnym o pojemności 42 kWh. Według producenta, taka pojemność wystarczy, by pokonać ponad 300 kilometrów. To oznacza, że średnie zużycie wynosi 14 kWh na setkę. Całkiem nieźle.
>Limuzyna Hyundaia, której brakuje w Polsce. Jest hitem sprzedaży
Nowy Hyundai w wersji Long Range ma nieco mocniejszy silnik oferujący 113 koni mechanicznych. Warto podkreślić, że moment obrotowy jest taki sam. Kluczową przewagę stanowi akumulator trakcyjny, którego pojemność sięga 49 kWh. Dzięki niemu można pokonać nawet 355 kilometrów.
Inżynierowie zastosowali technologię umożliwiającą szybkie ładownie DC z mocą 120 kW, co przekłada się na uzupełnienie energii od 10 do 80 procent w 30 minut. Korzystając z wallboxa 11 kW, czas ładowania wydłuża się do ponad 4 godzin.