Do tej pory to Grand Prix Belgii uchodziło za najlepsze widowisko F1 tego sezonu. Teraz jednak możemy je zdetronizować na korzyść Niemiec. Oba wyścigi łączy jednak zwycięzca – świetny Max Verstappen.
Holenderski kierowca nie popełnił żadnego poważnego błędu i dotarł do mety jako pierwszy. Zmienne warunki pogodowe i start w deszczu dał się jednak we znaki wielu teamom. Wystarczyła bowiem nieuwaga lub delikatnie spóźniona reakcja, by skończyć wyścig z daleka od mety. I właśnie takie historie stworzyli: Perez, Riccardo, Norris Leclerc, Hulkenberg, Bottas i Gasly.
Drugie miejsce przypadło Vettelowi, który startował z końca stawki. Jego solidna jazda zaowocowała jednak dużą zdobyczą punktową i satysfakcją niemieckich kibiców. Tuż za nim uplasował się Kwiat, co dla Torro Rosso jest świetną wiadomością – największy sukces w tym sezonie. Genialne, bo czwarte miejsce zdobył Stroll. Piątkę zamknął Sainz. Szósta pozycja przypadła Albonowi. Siódma i ósma to łupy kierowców Alfy Romeo. W ich bolidach wykryto jednak nieprawidłowości, co zaowocowało karą 30 sekund. Stawka przesunęła się do przodu.
Tym sposobem ich pozycje zajęli Grosjean i Magnussen, a tuż za nimi znalazł się Hamilton. Nas jednak najbardziej ucieszyła pozycja Roberta, który zamknął Top 10 i zdobył pierwszy punkt dla Williamsa. Wyprzedził on Russela na ostatnich okrążeniach, co było związane ze zblokowaniem kół przez Brytyjczyka. Polak wykorzystał błąd i samochód bezpieczeństwa, który pozwolił mu na zbliżenie się do kolegi z zespołu.
Poprawki nie przyniosły aż tak dużych efektów, ale brytyjskiemu zespołowi pomogło szczęście, co oczywiście może cieszyć wszystkich fanów. Biorąc pod uwagę to, czym polski kierowca jeździ i w jakiej kondycji jest Williams, możemy mówić o cudzie motorsportu. Niech to będzie dobry prognostyk! Aczkolwiek w Węgrzech nie będzie żadnych nowych części. Chcielibyśmy jednak, by maszyna Roberta była solidniej zmontowana…