Po jednoznacznym wyniku sprintu nikt nie przewidywał takich emocji. Okazało się jednak, że Red Bull nie miał najszybszego bolidu w stawce. Do tego, Verstappenowi zabrakło spokoju. Ale o tym za chwilę.
Grand Prix Austrii 2024 było naprawdę emocjonujące. Takiej kolejności na mecie raczej nie byłby w stanie wskazać nawet największy ekspert F1. Mercedes wrócił na szczyt po niemal dwóch latach absencji. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie przesadna walka między kierowcami najszybszych maszyn.
Od samego początku rytm nadawał Verstappen, który szybko zbudował bezpieczną przewagę nad całą resztą. Nie miał najmniejszych problemów z utrzymywaniem tempa. Pod koniec wyścigu jego bolid zaczął jednak tracić przyczepność, co było związane ze zużyciem opon.
Nie pomógł także dłuższy pit stop. Około 15-sekundowa strata Norrisa stopniała błyskawicznie. Zaczęła się walka między Brytyjczykiem i Holendrem. Kierowca McLarena kilkukrotnie naruszał limity toru i był bliski otrzymania 5 sekund kary.
Verstappen jednak nie chciał zostawiać sędziom ostatecznej decyzji i bronił się zawzięcie, mimo że stracił tempo. Sprowokował dwa kontakty nie zostawiając Norrisowi miejsca. Raz wywiózł go na trawę. Obaj na tym stracili.
Kierowcy walczący o pierwsze miejsce stracili po jednej oponie. Norris musiał wycofać się z wyścigu, a Verstappen zdołał zjechać do boksu, wymienić ogumienie i dowieźć piąte miejsce. Spotkała go oczywiście kara od sędziów.
Grand Prix Austrii 2024 dla Russella
Na zaciętej rywalizacji między najszybszymi kierowcami skorzystał George Russell. Pod względem szybkości, Mercedes dysponował trzecim bolidem w stawce. Młody Brytyjczyk musiał więc unikać błędów i czekać na rozwój sytuacji. Tym razem los był dla niego szczęśliwy.
To oczywiste, że nie zdołałby wygrać, gdyby nie „konflikt” i zderzenie Norrisa z Verstappenem, ale takie sytuacje trzeba też umieć wykorzystywać – i znajdować się w odpowiednim miejscu. Tymczasem Lewis Hamilton był czwarty. Od początku rywalizacji jechał z uszkodzeniami bolidu, które stopniowo ulegały pogłębieniu. Tak samo było w przypadku Pereza, który minął linię mety na siódmej pozycji.
Wróćmy jednak do podium. Drugie miejsce zajął Oscar Piastri, który jechał bez większych przygód. Natomiast trzeci był Carlos Sainz ratujący honor Ferrari. Jego kolega z zespołu, Charles Leclerc, musiał zjechać do boksu już na pierwszym okrążeniu, bo uszkodzeniu uległo skrzydło. Zaliczył też sporą liczbę pit stopów i mimo problemów czołówki nie zdołał zdobyć punktów – ostatecznie był jedenasty.
>Ricciardo zagrożony? Helmut Marko powiedział jasno
Świetnie spisał się za to Nico Hulkenberg, który dotarł na metę jako szósty. Haas miał dziś dobre tempo, co potwierdza również ósma pozycja Kevina Magnussena. Ze startu w Grand Prix Austrii 2024 mogą cieszyć się także Ricciardo i Gasly, którzy zamknęli dziesiątkę.
Negatywnym zaskoczeniem okazał się Alonso. Aston Martin nie miał tempa, ale Hiszpan sobie nie pomógł uderzając w Zhou i dostając sporą karę – został sklasyfikowany na osiemnastym miejscu. Tsunoda też mógł pojechać lepiej, ale tym razem nie poradził sobie z rywalami i dojechał jako czternasty.