Ostatni wyścig przed przerwą wakacyjną okazał się wspaniałym widowiskiem, choć obyło się bez brawurowych kraks czy kosztownych awarii. Do mety nie dojechał tylko jeden kierowca.
W porównaniu do kwalifikacji, pogoda zmieniła się diametralnie, dlatego opracowane strategie i ustawienia bolidów (większy docisk) mogły nieco utrudnić walkę o punkty. Niemniej jednak GP Belgii 2024 wpisało się do historii jako wyścig, w którym trudno przewidzieć, jak będzie wyglądało podium.
I na taką Formułę 1 czekali fani. To kolejny weekend, w którym nie ma wyraźnego lidera. Jeszcze wczoraj raczej nikt nie obstawił takiej kolejności na mecie. Ogromnym zaskoczeniem okazali się kierowcy Mercedesa.
Mimo skrajnie różnych strategii, obaj stanęli na podium. Hamilton był drugi i do końca walczył o zwycięstwo. Pojechał jednak na dwa pit stopy – tak jak niemal wszyscy. Z kolei Russell postanowił zaryzykować i tylko raz zjechał do boksu. Świetnie zarządzał oponami i utrzymał swojego kolegę za tylnym skrzydłem. Dzięki temu wygrał na torze Spa.
Trzeci stopień podium przypadł Piastriemu. Australijczyk starał się dołączyć do walki o zwycięstwo, ale zabrakło mu kilku kółek. Był jednak i tak znacznie szybszy od kolegi z zespołu, Norrisa, który znowu „został” na starcie i wplątał się w rywalizację z nieco wolniejszymi maszynami, co zabrało szanse na podium.
GP Belgii 2024 – bez Red Bulla na pudle
Verstappen ruszał z jedenastego pola ze względu na wymianę podzespołów w jego bolidzie. Szybko zyskał trzy pozycje, ale później nie był już w stanie tak sprawnie wyprzedzać kierowców w lepiej przygotowanych maszynach. Ostatecznie skończył na piątym miejscu – broniąc się zaciekle przed naciskającym Norrisem. Czwarta pozycja przypadła Leclercowi. I było to maksimum, na co mogło sobie pozwolić Ferrari w tym wyścigu. Warto dodać, że Carlos Sainz zajął siódme miejsce.
Ósmą pozycję zajął Perez. Oczekiwania były znacznie większe, ponieważ świetnie poradził sobie w kwalifikacjach i startował z pierwszego rzędu. Tymczasem dojechał na metę kilka pozycji za Verstappenem. Najszybsze okrążenie raczej nie wymaże kiepskiego występu. Przerwa wakacyjna będzie zatem ciężkim czasem dla Meksykanina. Pomimo podpisanego kontraktu, może dojść do roszady, która zaowocuje utratą miejsca w mistrzowskiej ekipie.
Na dziewiątej pozycji znalazł się Fernando Alonso, który jechał raczej bez większych historii. Aston Martin jest zdecydowanie w dołku i nie ma dziś szans na rywalizację z czołowymi ekipami. Walkę o ostatni punkt przypadł Oconowi, który w końcówce poradził sobie z Ricciardo.
Kierowcy Haasa, Williamsa i Saubera muszą zapomnieć o Grand Prix Belgii 2024, bo nawet nie zbliżyli się do walki o punkty. Zhou został nawet wycofany na samym początku, bo jego maszyna odmówiła posłuszeństwa.