Polscy fani Formuły 1 musieli nastawić budziki na wczesną porę. Nie dość, że wyścig startował o godzinie 5:00, to jeszcze był zagrożony przez warunki atmosferyczne. FIA na szczęście wyraziła zgodę i GP Australii 2025 okazało się świetnym otwarciem nowego sezonu. Nie obyło się bez zwrotów akcji i licznych niespodzianek.
GP Australii 2025 ze zmiennymi warunkami
O tym Grand Prix będzie głośno przez długi czas. Ze względu na specyfikę toru i pogodę nie da się w stu procentach ustalić hierarchii w stawce, ale na pewno można mieć nadzieję na znakomity rok dla „Królowej Wyścigów”. GP Australii 2025 przyniosło ciekawe rezultaty i pozwala na kilka ważnych wniosków.
Zacznijmy od tego, że od początku tygodnia prognozowano obfite opady deszczu. Okazało się jednak, że nie będę to stabilne warunki, co wymagało od zespołów błyskawicznych reakcji i zmian decyzji. To przełożyło się na atrakcyjne widowisko.
Pogoda płatała figle, dlatego na torze można było zaobserwować praktycznie wszystkie dostępne rodzaje ogumienia. Nie wszyscy jednak wykorzystywali je w najlepszy sposób, co było w pewnym stopniu loteryjne.
Najważniejsze jednak, że udało się stworzyć prawdziwe show, które z pewnością zachęciło do obejrzenia następnego wyścigu. Kibice mogą być zadowoleni, choć niektórzy kierowcy będą chcieli zapomnieć o tej niedzieli.
Ofiary deszczu
Niemal wszyscy debiutanci pokazali się od dobrej strony podczas sesji treningowych i kwalifikacji. Niestety, los bywa przewrotny i większość z nich nie zaliczy tego weekendu do udanych. Tak naprawdę tylko jeden może mówić o sukcesie.
Zacznijmy jednak od wpadek. Już na okrążeniu zapoznawczym doszło do fatalnej pomyłki juniora. Isack Hadjar użył za dużo gazu i po pokonaniu drugiego zakrętu wpadł w poślizg. Po chwili jego bolid uderzył w bandę, co doprowadziło do poważnych uszkodzeń. Francuz został zmuszony do wycofania się z GP Australii 2025 jeszcze przed jego startem. Był załamany, co było widać, gdy pocieszał go tata Lewisa Hamiltona.
Niestety, nie był to także udany wyścig dla australijskich kierowców. Jack Doohan, reprezentant Alpine, wypadł z toru na pierwszym okrążeniu i na tym zakończył swój udział. Podobnie jak w przypadku Hadjara, poprzednie dni miał udane i powyżej oczekiwań, dlatego nie można mu odbierać potencjału, który może uwydatnić się już podczas kolejnego startu.
Do tego towarzystwa dołączyli także starzy wyjadacze. Pierwszym z nich był Carlos Sainz, który starał się tłumaczyć utratę panowania problemem technicznym, ale nie wchodził w szczegóły. Widać było jednak podobieństwo do wyżej wymienionych sytuacji.
Błąd popełnił także Fernando Alonso, który akurat w takich warunkach radzi sobie zazwyczaj dobrze. Tym razem Hiszpan stracił kontrolę nad Astonem Martinem i zakończył odebrał sobie szanse na punkty.
Pogoda płatała figle przez długi czas, co odczuli kolejni debiutanci. Bortoleto i Lawson również nie dotarli do mety, co było związane z ich błędami. Szczególnie ten drugi może miał nietęgą minę, bo przez cały weekend odstawał od Verstappena.
GP Australii 2025 – wyniki
Do mety dotarło zaledwie czternastu kierowców. Tym ostatnim był Bearman. Dwukrotnie rozbił bolid jeszcze przed wyścigiem, co nie było za dobrym prognostykiem przed deszczową niedzielą. Swój kiepski wynik tłumaczył brakiem szansy na punkty i sprawdzaniem ustawień samochodu. Krótko mówiąc, Haas poświęcił GP Australii 2025 na lepsze przystosowanie maszyny.
Być może było to opłacalne, ponieważ Ocon też nie miał za dużo szczęścia. Dotarł do mety kilka sekund przed Bearmanem – jako trzynasty. Haas spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań, ale kolejne Grand Prix to nowe rozdanie.
O pechu może mówić Tsunoda. Japończyk jechał naprawdę świetnie i utrzymywał dobre tempo. Niestety, zła strategia z oponami oraz problemy z hamulcami sprawiły, że stracił szansę na duże punkty.

Przetasowania związane z pogodą nie pomogły też Gasly’emu, który minął linę mety jako jedenasty. Alpine miało teoretyczne szanse na dobry wynik, ale inni okazali się skuteczniej interpretować bieżącą sytuację na torze.
Jeden punkt oznaczający dziesiąte miejsce zdobył Hamilton. Brytyjczyk nie był zachwycony z komunikacji z zespołem, podobnie zresztą jak Leclerc. Obaj reprezentanci Ferrari zostali podporządkowani tej samej strategii, co też nie pomogło. Monakijczyk zajął ósmą pozycję.
Kierowców Ferrari przedzielił Piastri, który przez większość czasu utrzymywał się na drugiej pozycji. Rywalizował z Verstappenem, ale popełnił błąd i ugrzązł na moment poza torem, co zaowocowało utratą podium i solidnej zdobyczy punktowej.
O dużym szczęściu może mówić Hulkenberg, który dojechał na siódmym miejscu. To więcej, niż było możliwe w normalnych okolicznościach, ale Kick Sauber podjął dobre decyzje podczas zjazdów do alei serwisowej, co zaowocowało znakomitym wynikiem.
Szóste miejsce zdobył Stroll, który zazwyczaj bardzo dobrze radzi sobie w deszczowych warunkach. Kanadyjczyk jechał przyzwoicie i również sporo zyskał na zmiennej pogodzie.
O sukcesie może mówić także Albon. Kierowca Williamsa zajął piąte miejsce i udowodnił, że jego zespół ma szanse na pierwszą szóstkę w klasyfikacji konstruktorów. Potwierdziły to także bardzo udane kwalifikacje.
Świetny wynik zanotował Antonelli, czyli debiutant Mercedesa. Startował z końca stawki, ale uwarunkowania sprzyjały jego strategii. Unikał też dużych błędów, dlatego może zaliczyć GP Australii 2025 do udanych debiutów.
Trzecie miejsce zajął Russell. Teoretycznie, nie był to widowiskowy występ Brytyjczyka, ale za to udało mu się unikać kłopotów i utrzymywać dobre tempo. To też trzeba potrafić. Drugi był Verstappen, który wycisnął z bolidu więcej, niż sugerują to wyniki. Pierwsze miejsce przypadło Norrisowi, który od początku kontrolował sytuację – udowadniając wysoką formę McLarena.